Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak Kaczyński z Lepperem wybrali Wildsteinowi zarząd, czy po śmierci Jana Pawła II wzrosła liczba praktykujących, jak to było z "moskiewską pożyczką", jak Polacy oceniają ministra Giertycha - o tym piszą dzisiejsze gazety.
To nie rada nadzorcza TVP, ale Jarosław Kaczyński i Andrzej Lepper zadecydowali o kształcie zarządu telewizji publicznej - twierdzi "Gazeta Wyborcza" w artykule "Jak Kaczyński i Lepper wybrali zarząd TVP". Ponieważ PiS ma większość w radzie nadzorczej TVP, nie było problemu z wykonaniem ustaleń liderów koalicji. Musieli oni wtrącić się w wybory zarządu telewizji, ponieważ jej nowy prezes Bronisław Wildstein chciał - wbrew koalicyjnym uzgodnieniom - telewizją rządzić sam. We wtorek na posiedzeniu rady TVP zaproponował, że będzie sprawował jednoosobowy zarząd i kierował TVP przy pomocy dyrektorów generalnych. Na to oczywiście nie zgodzili się koalicjanci braci Kaczyńskich, czyli Samoobrona i LPR. Ich ludzie w zarządzie TVP mieli bowiem "rozprowadzać" przedstawicieli LPR i Samoobrony w strukturach TVP w centrali i regionach. W rozmowach pojawił się pat. Dlatego we wtorek rada TVP nie wybrała zarządu. - Istotnie, mieliśmy półtoradniowy kryzys w sprawie zarządu - potwierdza Ryszard Czarnecki, europoseł z Samoobrony. Janusz Maksymiuk, wiceszef klubu Samoobrony, powiedział "Gazecie", że doszły do niego sygnały, że do zarządu może nie wejść ekspertka Samoobrony Anna Milewska. Jarosław Kaczyński i Andrzej Lepper uzgodnili więc, że Wildstein będzie musiał zgodzić się na zarząd pięcioosobowy, tak by obok trzech przedstawicieli PiS po jednym miejscu dostały Samoobrona i LPR. W czwartek po południu rada nadzorcza TVP błyskawicznie wybrała nowy zarząd. PiS reprezentują w nim prezes Wildstein, Sławomir Siwek i Marcin Bochenek. Samoobrona ma Annę Milewską, a LPR - Piotra Farfała.

Po śmierci Jana Pawła II liczba praktykujących nie wzrosła. Na msze święte w niedzielę uczęszcza 45 procent katolików, ponad 16 procent przyjmuje komunię świętą - pisze "Rzeczpospolita" w tekście "Polak katolik w kościele". To wnioski z liczenia wiernych we wszystkich kościołach w kraju. Odbyło się ono siedem miesięcy po śmierci Jana Pawła II. Jednego dnia, w niedzielę 20 listopada 2005 r., ministranci i świeccy policzyli w świątyniach tych, którzy przyszli na mszę, i tych, którzy przyjęli komunię świętą. W porównaniu z 2004 r. odsetek osób, które uczestniczą w niedzielnej mszy świętej, wzrósł o niemal 2 proc., o mniej niż 1 proc. zwiększył się odsetek tych, którzy przyjęli komunię świętą. Od początku lat 90. widoczna jest niewielka tendencja spadkowa. Zmniejsza się liczba osób, które chodzą w niedzielę na mszę, jednocześnie wzrasta odsetek przyjmujących komunię świętą. Tradycyjnie najwięcej osób chodzi do kościoła w diecezjach rzeszowskiej i tarnowskiej (71 proc.), przemyskiej (64 proc.), najmniej w łódzkiej (30 proc.), podobnie w szczecińsko-kamieńskiej, koszalińsko-kołobrzeskiej i sosnowieckiej. Tam również niewiele osób przystępuje do komunii świętej. Wyniki liczenia wiernych są zawsze o kilka procent niższe niż liczby w sondażach, w których Polacy są pytani o praktyki religijne. W Polsce chodzenie na niedzielną mszę deklaruje zawsze około 50 proc. pytanych. Jak religijność Polaków wypada na tle Europy? Nieźle. W uznawaniu się za osoby wierzące (95 proc.) ustępujemy tylko Grekom (96 proc.) i Maltańczykom (99 proc.). W deklarowaniu praktyk religijnych (59 proc.) wyprzedzają nas mieszkańcy Malty (83 proc.) i Irlandii (65 proc.), choć w tym kraju odsetek osób praktykujących w ostatnich latach znacznie się zmniejszył.

"Życie Warszawy" dotarło do części akt śledztwa V Ds 229/91, czyli sprawy "moskiewskiej pożyczki". Dokumenty odsłaniają mechanizmy powstania układu biznesowo-politycznego elit lewicy. Z dokumentów dwuletniego śledztwa wynika przerażający obraz budowania "nowej" lewicy na gruzach PZPR. Funkcjonariusze UOP odkryli, że mimo zaprzeczeń czołowych postaci SdRP jej członkowie jeździli do towarzyszy z Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego "w celu różnych uzgodnień i konsultacji". Wyjazdy skończyły się dopiero, gdy KPZR została rozwiązana po nieudanej próbie puczu pod koniec sierpnia 1991 r. "W świetle całokształtu ustaleń należy stwierdzić, iż współpraca SdRP z KPZR miała charakter wielopłaszczyznowy. Zarysowuje się ona w sferze gospodarczej, kulturalnej i czysto partyjnej. (...) Wiele momentów tej współpracy jest z przyczyn oczywistych jeszcze niewyjaśnione" - głosiła tajna notatka UOP z 21 listopada 1991 r. Siedem dni później warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pożyczki. Pieniądze dla PZPR dostarczyli agenci KGB w taki sam sposób, w jaki radzieckie służby finansowały komunistyczne partyzantki w Afryce czy Ameryce Południowej. Gotówkę ukryto w bagażu dyplomatycznym, co jest złamaniem międzynarodowych konwencji. Przewieźli ją agenci KGB zasłaniający się paszportami dyplomatycznymi. Przekazanie pieniędzy Rakowskiemu przypominało zaś sceny z filmu o mafii. W śledztwie Rakowski stwierdził, że pożyczka miała posłużyć tylko na odprawy dla zwalnianych z pracy aparatczyków i nie miała nic wspólnego z SdRP. Stwierdził, że całą sumę oddał w dwóch ratach. Tymczasem z dokumentów zabezpieczonych w Moskwie wynika, że SdRP, za pośrednictwem Millera oddała tylko 600 tys. dolarów, a nowa lewicowa partia korzystała z pożyczki - czytamy w artykule "Lewica w III RP jeździła do Moskwy na konsultacje".

Polacy popierają wprowadzenie do szkół wychowania patriotycznego. Nie chcą jednak, aby patriotyzmu uczył ich Roman Giertych - wynika z najnowszego sondażu TNS OBOP dla "Dziennika". Gazeta zapytała Polaków o trzy główne projekty lansowane przez Romana Giertycha: wprowadzenie wychowania patriotycznego jako kolejnego przedmiotu wykładanego w szkołach, matury z religii i zwolnienie dzieci ze szkół na czas pielgrzymki Benedykta XVI do Polski. Okazuje się, że wszystkie te pomysły zyskały nasze uznanie. Minister Giertych mógłby się bardzo cieszyć z tych wyników, gdyby nie jedno pytanie zadane Polakom przez "Dziennik". Zapytani o kwalifikacje lidera LPR, Polacy w większości ocenili je bardzo nisko. A zatem mamy ministra edukacji niemal doskonałego - popieramy wszystkie punkty jego programu. Problem jest jeden - nie chcemy tylko, aby to on właśnie wprowadzał w życie ten program - czytamy w artykule "Patriotyczne wychowanie bez Giertycha".

Kardynał to dziś najbardziej wpływowy duchowny w Polsce - zauważa "Superexpress" w artykule "Czy dr Dziwisz uzdrowi polską politykę". - Chorzy potrzebują lekarza, stąd moja obecność u ks. kard. Dziwisza - mówi były prezydent Lech Wałęsa, którego "SE"spotkał na korytarzu krakowskiej kurii. Najwyraźniej z kondycją naszych polityków nie jest najlepiej, bo od kilku miesięcy krakowska kuria przeżywa prawdziwe oblężenie. Kardynał Stanisław Dziwisz jest dziś najbardziej wpływowym polskim duchownym. Cieszy się też wielkim poważaniem i zaufaniem wiernych. Politycy wiedzą, że spotkanie z Dziwiszem jest w dobrym tonie. A kardynał nie unika polityków. Po raz pierwszy w roli lekarza politycznych dusz wystąpił w czasie modlitewnych "Dni skupienia". Wzięło w nich udział ponad stu działaczy Platformy, z Donaldem Tuskiem i Janem Rokitą na czele. Z liderami PO Dziwisz spotkał się też prywatnie. Kardynał nie chce jednak, by utożsamiano go z jedną opcją polityczną. O dobre relacje z Dziwiszem zabiegał też Kazimierz Marcinkiewicz. Premier chętnie przyjął zaproszenie na krakowskie obchody rocznicy śmierci Jana Pawła II. Z kardynałem spotkał się również prywatnie, na plebanii kościoła przy zakopiańskich Krupówkach. W krakowskiej kurii gościł też szef Kancelarii Prezydenta Andrzej Urbański. Przyjechał, by przeprosić i otrzymać rozgrzeszenie za swoje słowa: - "Jeden kardynał nie będzie decydował o politycznej przyszłości Polski". W tym tygodniu na prywatne rekolekcje do kurii przybył też wicepremier Andrzej Lepper oraz Bronisław Wildstein, nowy prezes TVP.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

 

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/