W kontrowersyjnej ordynacji samorządowej niezauważony przeszedł zapis, umożliwiający Andrzejowi Lepperowi rozprawę z uciekinierami z Samoobrony, którzy chcą wystartować w wyborach - ujawnia "Rzeczpospolita" w artykule "Jak Lepper obronił się przed Samoobronami". Lepper od dłuższego czasu ma problem z dawnymi współpracownikami, którzy zakładają własne ugrupowania i komitety wyborcze ze słowem "Samoobrona" w nazwie. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi powstała Samoobrona Narodu Polskiego, a w marcu swój zjazd założycielski miała Samoobrona Ruch Społeczny. Ponieważ dotychczasowe próby Leppera, aby zablokować zakładanie kolejnych Samoobron, spełzły na niczym, tym razem postanowił sięgnąć po broń najcięższą - zakaz ustawowy. W awanturze wokół ordynacji, skupiając się na zapisach dotyczących tworzenia bloków wyborczych, nie zauważono drugiej części ustawy. A tę część napisali ludzie Leppera. Zapisano tam, że komitety startujące w wyborach samorządowych nie mogą bez zezwolenia używać nazw ani skrótów partii zasiadających w Sejmie. Choć teoretycznie dotyczy to wszystkich największych ugrupowań, to bez wątpienia najbardziej skorzysta Samoobrona. Partia Leppera chce karać za używanie nazw partii politycznych bez zezwolenia. Członkom organów wyborczych, którzy zarejestrują komitet z nazwą partii sejmowej, grozić będzie do 50 tys. grzywny. "Zaostrzona odpowiedzialność jest uzasadniona faktem, że osoby podszywające się pod ugrupowania cieszące się największym poparciem, najłatwiej wykorzystują brak dostatecznej orientacji wśród wyborców" - uważają autorzy projektu.
Jak Lepper obronił się przed Samoobronami
Dodano: / Zmieniono: