Zagrożone jest istnienie Szkoły Orląt, kształcącej polskich pilotów od ponad 80 lat. Wygląda na to, że następców Skalskiego i Urbanowicza w przyszłości będą szkolić Amerykanie - niepokoi się "Życie Warszawy" w artykule "Niepewny los Szkoły Orląt". W lipcu na biurko ministra Radosława Sikorskiego trafiły dwa dokumenty. Pierwszy z nich to przesłana przez prezesa Agencji Mienia Wojskowego Macieja Olexa-Szczytowskiego analiza dotycząca finansowych aspektów szkolenia pilotów, którzy mają zasiąść za sterami polskich F-16. Według informacji gazety, w analizie przedstawiono różne warianty szkolenia pilotów bojowych. Jednym z nich jest ściągnięcie do Polski prywatnej firmy amerykańskiej, która na zasadach partnerstwa publiczno-prywatnego z naszym lotnictwem zajmie się szkoleniem polskich pilotów. Najpierw jednak strona polska musiałaby wydać około 135 mln dolarów na kupno i modernizację używanych samolotów treningowych za granicą. Innym rozwiązaniem jest całkowite przeniesienie szkolenia do USA. - Taka decyzja byłaby przekrętem wszechczasów. Do szkolenia pilotów nie potrzebujemy Amerykanów. Potrzebne są do tego tylko odpowiednie samoloty treningowe - twierdzi płk Marek Grzegorzewski, komendant Wydziału Lotnictwa Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Problem w tym, że kupna samolotów treningowych, które mają zastąpić używane od pół wieku Iskry, nie ma w planach zakupów polskiej armii, co skazuje nas na szkolenie polskich pilotów przez Amerykanów, czyli koniec Szkoły Orląt. - Żeby szkolić w Dęblinie pilotów bojowych, konieczna jest transformacja tej uczelni od podstaw - ocenia dęblińskie realia dyrektor programu F-16 Piotr Łukaszewicz.
Niepewny los Szkoły Orląt
Dodano: / Zmieniono: