Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki uwielbia podróżować. I to nie za swoje, tylko na koszt podatników, czyli za nasze. W czasie swej czteroletniej kadencji jego służbowe podróże kosztowały nas już około miliona złotych - pisze "Superexpress" w artykule "Prokurator podetnie skrzydła Kropiwnickiemu". Był już prezydent Łodzi kilka razy w Izraelu, raz nawet bawił tam służbowo dwa tygodnie. Za publiczną kasę odwiedził też: Indie, Watykan, Brukselę, Kijów, Odessę, Lwów, Stuttgart, Berlin, Chemnitz i inne zakątki kuli ziemskiej. Ale to się może niebawem skończyć, bo łódzka prokuratura sprawdza teraz, czy złamał prawo, podróżując za nasze pieniądze po świecie. Sam Kropiwnicki nic sobie z kroków prokuratury nie robi. Wczoraj właśnie rozpoczął pięciodniową roboczą wizytę w Izraelu. - Prezydent ma obowiązek informować radnych o swoich wyjazdach służbowych. Tego jednak nie zrobił - zarzuca Kropiwnickiemu radny Wiesław Skwarka. Sprawą zainteresowała się już prokuratura. To na jej polecenie funkcjonariusze z Wydziału do Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej w Łodzi zażądali, by Urząd Miasta wydał im dokumenty dotyczące wyjazdów. - Mogę tylko potwierdzić, że dokonujemy tak zwane czynności sprawdzające - mówi nam Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Przy czym nie chodzi tylko o służbowe wyjazdy Kropiwnickiego, ale także o zakup w imieniu miasta za cztery miliony złotych zabytkowego budynku tzw. Bielnika Kopischa.
Prokurator podetnie skrzydła Kropiwnickiemu
Dodano: / Zmieniono: