Ponad dwustustronicowy raport z likwidacji WSI, z liczącymi sześćset stron załącznikami, był wczoraj głównym tematem spekulacji w kuluarach Sejmu. Wszyscy zastanawiali się, jacy znani dziennikarze, politycy i biznesmeni znaleźli się na liście, którą do parlamentu dostarczył minister Antoni Macierewicz - pisze "Dziennik" w artykule "WSI manipulowały mediami". Z ustaleń "Dziennika" wynika jednak, że lista nie istnieje. W raporcie, który leży w tajnej kancelarii komisji do spraw służb specjalnych, są za to nazwiska dziennikarzy manipulowanych lub inspirowanych przez WSI. "Niektórzy mogli nawet nie wiedzieć, że wojskowi podsuwają im rozmówców, którzy zgłaszali się z ciekawymi newsami" - mówi informator "Dziennika". Jedna z opisywanych spraw dotyczy głośnej prywatyzacji z lat 90. Służbom zależało, by promowana przez nie teza znalazła się w prasie. "To dowód, że WSI próbowały wpływać na gospodarkę" - dodaje rozmówca "Dziennika". "Dziennikowi" udało się dowiedzieć, jak jest skonstruowany słynny raport. Pierwsza część mówi o podstawach prawnych i technicznej stronie działalności komisji likwidacyjnej. Najciekawsza jest część druga, opisująca operacje, w których WSI miały przekraczać prawo. W tym rozdziale wiele miejsca likwidatorzy poświęcili oddziałowi Y, czyli głęboko zakonspirowanej komórce w służbach wojskowych. Trzecia część dokumentu jest poświęcona rozliczeniu majątku, którym dysponowało WSI, a także środków operacyjnych.
WSI manipulowały mediami
Dodano: / Zmieniono: