Janusz Bojarski, górnik, który w 1990 r. cudem uszedł z życiem z wypadku w kopalni Halemba, nie ma prawa do renty powypadkowej. Od lat bezskutecznie walczy z ZUS-em o pieniądze, informuje "Gazeta Wyborcza" w tekście "Przeżył piekło, teraz zbiera złom". Przed 16 laty w wybuchu metanu w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej zginęło 19 górników. Kilkunastu było rannych. Wśród nich 23-letni wówczas Janusz Bojarski z Rudy Śląskiej. - Widziałem piekło. Ze ściany wyciągałem martwych kolegów. Przeżyłem, bo podczas wybuchu stałem za kombajnem, wspomina górnik. Miał 43 proc. ogólnego poparzenia ciała. Gdy wyszedł ze szpitala, komisja lekarska orzekła, że nie może pracować i należy mu się renta powypadkowa. Potem mu ją odbierano, przywracano po wyrokach sądu, aż wreszcie ZUS znowu rentę cofnął. Bojarski ma na utrzymaniu trójkę dzieci i bezrobotną żonę. Żyje z 470 zł zasiłku dla bezrobotnych. Dorabia zbieraniem złomu i dorywczymi pracami - malowaniem, tapetowaniem. Jego szefowie narzekają, że wolno pracuje, szybko się męczy, jest mało sprawny. Marek Balicki, psychiatra, były minister zdrowia twierdzi, że takie sytuacje są wynikiem bezduszności lekarzy orzeczników, którzy traktują ubiegających się o rentę jak potencjalnych oszustów. W zachodniej Europie dramat górnika, który przeżył taki wypadek, a nie ma prawa do renty powypadkowej, byłby nie do pomyślenia.
Przeżył piekło, teraz zbiera złom
Dodano: / Zmieniono: