Jeśli Ministerstwo Edukacji Narodowej wypłaci podwyżki dla nauczycieli, to nie starczy na odprawy i awanse. Czy zabierze więc miliard samorządom? - stawia pytanie "Gazeta Wyborcza" w tekście "Jak minister Giertych podwyżki wyliczył". Oto zadanie matematyczne z treścią: 1. W maju nowy minister edukacji Roman Giertych w pierwszym publicznym wystąpieniu obiecuje nauczycielom podwyżki. Mają dostać 7 proc. więcej. Minister liczy na to, że siłą koalicyjnego poparcia wydębi z budżetu dodatkowe 1,7 mld zł. 2. We wrześniu rząd dorzuca ministrowi, ale 700 mln zł. Minister jest zły, bo uważa, że to wystarczy tylko na 3 proc podwyżki. 3. Pod koniec września pod presją, że LPR nie poprze budżetu, rząd dorzuca do edukacyjnej subwencji w sumie prawie miliard złotych. Nie jest to wymarzone 1,7 mld zł, ale minister Giertych triumfuje. Ponieważ dostał mniej, niż planował, obniża planowaną podwyżkę do 5 proc. 4. Niestety, w listopadzie do MEN dociera, że z tego samego miliarda trzeba opłacić nauczycielskie awanse i odprawy emerytalne. Poseł LPR Marek Kawa na posiedzeniu komisji edukacji koryguje więc wysokość podwyżki do... 2,2 proc. 5. Związek Nauczycielstwa Polskiego dostrzega, że inflacja w 2007 r. ma wynieść 1,9 proc. Pytanie brzmi: Ile w końcu dostaną nauczyciele? Odpowiedź prawidłowa: Grosze. Wszystko dlatego, że rok 2007 jest ostatnim, kiedy nauczyciele mogą wybrać wcześniejszą emeryturę. Żeby teraz odejść, wystarczy mieć przepracowanych 30 lat. Kto nie skorzysta, będzie musiał na emeryturę poczekać do 60. roku życia - już bez względu na staż pracy - zaznacza "GW".
Jak minister Giertych podwyżki wyliczył
Dodano: / Zmieniono: