"Gazeta Wyborcza" pisze, że w Słupsku bezrobotni wypisują się z pośredniaka, by nie podejmować niskopłatnej pracy. - Wyrosło pokolenie, które nigdy nie pracowało i woli żyć na zasiłku - mówi ekspert. Proceder ucieczki przed pracą nasila się, kiedy w okolicy pojawia się duża firma, która chce zatrudnić pracowników. Wieść roznosi się pocztą pantoflową. - Wielu ludzi specjalnie rezygnuje wtedy ze statusu bezrobotnego, żeby nie dostać od nas oferty pracy - przyznaje Janusz Chałubiński, szef Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku. Jeżeli odmówią przyjęcia pracy po raz trzeci, to urząd wymierza im karę - przez 90 dni nie opłaca za nich składki zdrowotnej. Bardziej opłaca się bezrobotnym wyrejestrować. Wtedy po miesiącu znowu wpisują się do rejestru i znowu mają prawo do składki - czytamy w tekście "Praca? Nie, dziękuję. Poczekam". Efekt jest taki, że pracodawcom trudno znaleźć tu chętnych do pracy, mimo że mieście i bezrobocie sięga 14 proc., a w otaczającym je powiecie przekracza 28 proc. Wina jest też po ich stronie. - Na spotkaniach, które dla nich organizujemy, tłumaczę, że minęły już czasy, kiedy zatrudniali ludzi na umowę-zlecenie czy na czas określony, muszą też w końcu podnieść stawki płac - mówi dyrektor PUP.
Praca? Nie, dziękuję. Poczekam
Dodano: / Zmieniono: