Urzędnicy z Gdańska wykazali się wyjątkową niekompetencją. Nie chcieli wydać Waldemarowi Borochowskiemu, nowego dowodu osobistego, bo na zdjęciu do dokumentu nie widać lewego ucha. A nie widać, bo pan Waldemar ucha nie ma od urodzenia - informuje "Fakt" w tekście "Nie dostał dowodu, bo nie ma ucha". "Czuję się jak zbity pies. Nikt nigdy nie zrobił mi tak strasznej przykrości. Czy dla zadowolenia urzędników mam kupić świńskie ucho i je sobie przykleić?" - pyta Waldemar Borochowski. Mężczyzna pojawił się w gdańskim urzędzie miasta w czwartek. Chciał złożyć wniosek o wymianę starego, książeczkowego dowodu osobistego na nowy, plastikowy. Tak jak inni ludzie stanął w kolejce. Po czterech godzinach szczęśliwy podszedł do okienka, za którym siedziała młoda urzędniczka. Podał jej wypełniony wniosek, zdjęcia i stary dowód osobisty. Urzędniczka przyglądając się fotografiom od razu wydała wyrok - pisze dziennik. "Na tych zdjęciach nie widać lewego ucha. Nie przyjmę ich. Nowego dowodu nie będzie" - oświadczyła. Na nic zdały się tłumaczenia pana Waldemara, że taki się urodził i po prostu nie ma ucha. "To jakaś koszmarna głupota! Przecież ona trzymała w ręku mój stary dowód, a tam jak byk w znakach szczególnych napisano: brak lewego ucha" - opowiada "Faktowi" wstrząśnięty gdańszczanin.
Nie dostał dowodu, bo nie ma ucha
Dodano: / Zmieniono: