O zmianach w prawie, które Krajową Radę Sądownictwa zamienią w organ sterowany przez przedstawicieli partii rządzącej, a Sąd Najwyższy podporządkują woli jej ministra, polityk Prawa i Sprawiedliwości mówił jak o kosmetycznych zmianach. Podobnie wypowiadał się na temat niekonstytucyjnego skrócenia kadencji sędziów Sądu Najwyższego. – Nie zmieniamy zasad – stwierdził.
– Ja przyszedłem, żeby obywateli naprawdę uspokoić. Proszę nie mówić, że będzie się działo coś nadzwyczajnego. Nie dzieje się nic nadzwyczajnego – powtarzał wbrew opiniom prawników krajowych i zagranicznych oraz organizacji międzynarodowych monitorujących praworządność. Projekty PiS krytykowały m.in. Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR), Rada Konsultacyjna Sędziów Europejskich (CCEJ) oraz Amnesty International.
Na pytania o to, co by było, gdyby podobne zmiany wprowadzała inna partia niż PiS, minister nie chciał odpowiadać. – Nie mam zdolności przewidywania przeszłości, chociaż bardzo bym chciał – mówił. Zamiast tego wrócił do krytyki sądów za czasów koalicji PO-PSL. – To będzie system przejrzysty i transparentny – zapewniał wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.