„Decyzja pana prezydenta to było swoiste wejście smoka. Nie spodziewaliśmy się tego. Mnie osobiście było przykro, że zrobił to w tak emocjonalny sposób. Oglądaliśmy wystąpienie pana prezydenta, siedząc obok posłów z PO i innych palikociarni - bili mu brawo… Pan prezydent ma swoją rolę i funkcje, ale mam wrażenie, że padliśmy ofiarą jakichś dziwnych niesnasek. Nawet jeśli miał zastrzeżenia czy uwagi, to można było to zrobić inaczej…” – powiedziała portalowi wPolityce.pl Pawłowicz.
„To bardzo śmiałe założenie, że wszyscy w tej większości 3/5 zgodzą się na kandydatów. Otwiera się ogromne pole do manipulacji, do intryg… Dobrze wiemy, jak wyglądają takie negocjacje, zwłaszcza z tak egzotycznymi posłami, z jakimi będziemy musieli rozmawiać, szukając większości. Powiem szczerze - widzę to mało optymistycznie” – dodała.
„Przy cały szacunku dla pana prezydenta, bo bardzo go szanuję, uważam, że można było to zrobić inaczej. Tak by nas nie upokorzyć. Osobiście czuję się upokorzona” – mówiła. „Wygraliśmy wybory wspólnie - i pan prezydent, i my. Niezależnie od wszystkich wątpliwości i zastrzeżeń, chciałabym, by bardziej nam zaufał” – powiedziała.
„Maleńka ustawa” prezydenta
Prezydent Andrzej Duda we wtorek poinformował, że zgłosił do marszałka Sejmu ustawę zmieniającą ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa. Prezydent zaproponował, by w ustawie zmienić zapis dotyczący wyboru sędziów. Według projektu prezydenta Sejm wybierałby członków KRS spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Jak podkreślono w uzasadnieniu, wprowadzenie kwalifikowanej większości głosów przy wyborze członków KRS sprawi, że ich wybór będzie stanowił „wyraz konsensusu różnych ugrupowań zasiadających w parlamencie”. Jednocześnie prezydent zapowiedział, że jeżeli złożona przez niego nowelizacja nie zostanie przyjęta przez Sejm, to nie podpisze ustawy o Sądzie Najwyższym.