27-letnia Ukrainka z Krymu Jamala wygrała konkurs Eurowizji dzięki piosence opisujące rosyjską przemoc wobec Tatarów Krymskich w 1944 roku. Zdaniem Rosjan było to niedopuszczalne obejście regulaminu, który zakazuje politycznych nawiązań w tekstach. Ich zdaniem europejska publiczność nie głosowała na ukraińską piosenkę, ale wyrażała polityczne poparcie dla targanego wojną państwa ukraińskiego.
Rosja jeszcze przed finałowymi występami starała się doprowadzić do dyskwalifikacji piosenkarki z Ukrainy. Ich zdaniem polityczny kontekst piosenki Jamali był oczywisty. Wyniki głosowania zdaniem rosyjskich polityków potwierdzają wcześniejsze przypuszczenia: Europejczycy głosowali według sympatii politycznych.
Reprezentant Rosji zajął ostatecznie 3 miejsce z wynikiem 491 punktów. Druga była Australia z 511 punktami. Zwycięska Ukraina otrzymała 534 punkty.
"Za rok nie weźmiemy udziału"
Rzecznik rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Maria Zacharowa na swoim koncie na Facebooku stwierdziła, że równie dobrze w przyszłym roku może wygrać piosenka o konflikcie w Syrii. "To nie było zwycięstwo ukraińskiej piosenkarki, ale polityki nad sztuką" – komentował z kolei Ria Novosti. "Jeśli nic się nie zmieni za rok, to nie będziemy brać udziału" – dodał.
Członek rosyjskiego parlamentu Jelena Drapeko usprawiedliwiała przegraną rosyjskiego kandydata "wojną informacyjną przeciwko Rosji" oraz "ogólną demonizacją" kraju. "Ciągle słyszymy o tym, że wszystko u nas jest złe, nasi sportowcy biorą doping, nasze samoloty naruszają przestrzeń powietrzną - to wszystko przynosi efekty [w wynikach Eurowizji]" – mówiła. Alexey Pushkov z Rosyjskiej Dumy zaproponował, by Rosjanie w przyszłym roku wykonali piosenkę o pro-rosyjskich separatystach "męczennikach z Odessy".