Firma reprezentuje 33 krewnych osób, które zginęły w lipcu 2014 roku. Wtedy na terytorium Ukrainy został zestrzelony malezyjski samolot. Pozew złożono 9 maja. Krewni ofiar domagają się po 10 mln dolarów zadośćuczynienia.
Boeing 777 malezyjskich linii, lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur, rozbił się 17 lipca na wschodzie Ukrainy, niedaleko granicy z Rosją. Na pokładzie było 298 osób.
Kreml odpiera zarzuty
– Powołują się na jakieś pogłoski, jakieś fałszywe dane – powiedział na początku maja rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odnosząc się do raportu dziennikarskiej grupy Bellingcat, w której pojawiła się teza o możliwych związkach Rosji z zestrzeleniem malezyjskiego boeinga w 2014 roku.
Analitycy Bellingcat przedstawili dokument, z którego wynika, że winę za zestrzelenie nad obwodem donieckim malezyjskiego boeinga MH17 ponosi dowódca jednostki rakietowej Zachodniego Okręgu Wojskowego Aleksiej Zołotow oraz jego zwierzchnicy: minister obrony Siergiej Szojgu i prezydent Rosji Władimir Putin.
Autorzy raportu opierali się wyłącznie na danych ogólnie dostępnych. Rosyjskie Ministerstwo Obrony nie ujawniło żadnej dokumentacji związanej z katastrofą samolotu. Brytyjscy eksperci i dziennikarze twierdzą, żę to 53. brygada rakietowych sił zbrojnych Rosji przetransportowała na Ukrainę wyrzutnię rakiet Buk, która posłużyła do zestrzelenia samolotu. Dodatkowo według przypuszczeń Bellingcat, obsługa wyrzutni także należała do tej brygady.
Na raport Bellingcat zareagował Kreml. – Rosyjskie władze wątpią w wiarygodność dokumentu i jednocześnie apelują, aby opierać się na oficjalnych danych udostępnionych przez rosyjskich ekspertów – stwierdził rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow dodając, że „na temat tragedii pojawiło się wiele danych, z których większość ma charakter spekulacji”. Oznajmił on także, że „pochodzenie i tożsamość tej grupy trzeba jeszcze ustalić".