W Stanach Zjednoczonych spore poruszenie wywołała sprawa gwałtu na terenie Stanford University. Pijany 20-latek wykorzystał seksualnie będącą pod wpływem alkoholu dziewczynę. Napastnika zatrzymali dwaj inni studenci uczelni, którzy dostrzegli kopulującą za śmietnikiem parę. Powalili uciekającego gwałciciela na ziemię i przypilnowali go do czasu przybycia policji.
Zdarzenie miało miejsce 18 stycznia 2015 roku. Brock Turner usłyszał aż 3 zarzuty, za które groziło mu łącznie nawet 14 lat więzienia. Sąd wydał jednak nadzwyczajnie złagodzony wyrok, biorąc pod uwagę nieskazitelną przeszłość młodego mężczyzny. Argumentowano także, że więzienie mogłoby kompletnie zdeprawować studenta.
"20 minut akcji"
Większe wzburzenie od wyroku wywołało jednak oświadczenie ojca gwałciciela, który twierdził, że w trakcie procesu syn "wiele wycierpiał", a jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Dan Turner stwierdził także, że nie można tak surowo karać "za 20 minut akcji".
W obronie chłopaka stanęła także jego przyjaciółka. Dziewczyna twierdziła, że należy "skończyć z polityczną poprawnością." Jej zdaniem nie każdy seks po alkoholu jest gwałtem. "Nie wydaje mi się to fair, aby o kolejnych 10 lat jego życia miała zadecydować dziewczyna, która była tak pijana, że nie pamięta niczego. Pamiętała tyko, żeby wnieść zarzuty do sądu" – pisała przyjaciółka Brocka Turnera w liście do sędziego prowadzącego sprawę. "To nie jest sytuacja, gdzie ktoś kogoś porywa i gwałci. To dwójka pijanych dzieciaków, które mają zaburzoną ocenę sytuacji" – przekonywała.
Uniwersytet dumny ze swoich studentów
Swój głos upubliczniła też ofiara całego zdarzenia. Podkreślała jak wielkich strat doznała przez opisywane zdarzenie. "Moja niezależność, naturalna radość i spokojne życie zostały zaburzone ponad wszelkie pojęcie" – pisała w liście odczytanym na rozprawie. "Stałam się zamknięta w sobie, zła, zmęczona, zirytowana i pusta" – wyliczała.
Oświadczenie w sprawie wydał także uniwersytet. "Stanford kładzie nacisk na swoich studentów, aby zachowywali się właściwie i interweniowali kiedy potrzeba. Jesteśmy dumni z naszych podopiecznych, którzy powstrzymali ten incydent".