James Comey poinformował o zakończeniu śledztwa ws. Clinton i stwierdził, że nie zaleca postawienia zarzutów kandydatce na prezydenta, jednak stwierdził, że zachowała się ona "niezwykle lekkomyślnie" obchodząc się z tajnymi informacjami. - Nie znaleźliśmy jasnych dowodów na to, że jej działania stanowiły wykroczenie służbowe - mówił. Zastrzegł jedynie, że są dowody tylko na to, że "lekkomyślnie" traktowano bardzo wrażliwe informacje.
Decyzję FBI skrytykował już na Twitterze miliarder Donald Trump, prawdopodobny kandydat Republikanów i możliwy przyszły oponent Clinton w Wyborach. "System jest sfałszowany. Generał (David) Petraeus miał kłopoty za znacznie mniej (przewinienie - red.). Bardzo, bardzo niesprawiedliwe! Jak zawsze, zły wyrok" - napisał Trump.
Afera mailowa w USA
W marcu 2015 roku "The New York Times" pisał, że była sekretarz stanu Hillary Clinton w czasie pełnienia urzędu mogła złamać prawo federalne, ponieważ korzystała z prywatnej skrzynki mailowej wykonując zadania służbowe. Sprawa wypłynęła na jaw, gdy okazało się, że w Departamencie Stanu nigdy nie powstał e-mail przypisany do Hillary Clinton. Korzystanie przez nią z prywatnego konta pocztowego stanowi problem, gdyż zgodnie z amerykańskim prawem korespondencja urzędników państwowych musi być przechowywana na państwowych serwerach i jest uznawana za własność państwa, która może zostać wykorzystana w Archiwach Narodowych.
Hillary Clinton przyznała, że podczas sprawowania urzędu sekretarza powinna była korzystać z rządowego konta. - Niczego, co było sklasyfikowane jako poufne, nie wysyłałam, ani też nie odbierałam - mówiła Clinton podczas spotkania ze swoimi zwolennikami w stanie Iowa.