Dwa pociągi pasażerskie zderzyły się czołowo na południu Włoch w okolicach Apulli. Katastrofa wydarzyła się na północ od miasta Bari, w pobliżu Ruvo di Puglia i Corato. Wypadek miał miejsce około godziny 11:30. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną, jednak wstępne doniesienia pozwalają przypuszczać, że chodziło o błąd pracownika kolei. – Nie spoczniemy, dopóki nie dowiemy się, jak do tego doszło – oświadczył premier Włoch Matteo Renzi.
"La Repubblica" w internetowym wydaniu podaje, że w wagonach wciąż uwięzionych jest wiele osób. Przedstawiciele służb przekazali, że wagony na początku składów zostały całkowicie zmiażdżone. Na miejscu w akcji ratunkowej uczestniczy kilka zastępów straży pożarnej i policja, wezwano także wiele karetek pogotowia. Informacje te potwierdza "La Stampa", pisząc o tym, że "z pierwszych wagonów zostały właściwie tylko strzępy metalu".
- Miejsce katastrofy wygląda jakby rozbił się tam samolot - opowiadał z kolei burmistrz miasta Corato, Massimo Mazzilli. Według opisów świadków dookoła miejsca katastrofy leżą rozrzucone szczątki maszyn i bagaże podróżujących.
Ratownik, który rozmawiał z agencją Reutera poinformował, że akcja jest utrudniona ze względu na fakt, iż do zdarzenia doszło w niezamieszkanym terenie. - Pracują dziesiątki zastępów. Ekipy ratunkowe starają się otwierać wagony. Operacja jest skomplikowana, bo do zderzenia doszło na prowincji - relacjonował.
Ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało, że wśród ofiar nie ma polskich obywateli.