Po chaotycznej nocy w stolicy Turcji można mówić o pewnym uspokojeniu sytuacji. Według ostatnich doniesień ze stolicy kraju na ulicach wciąż słychać sporadyczne strzały. Siły rządowe poinformowały już o odbiciu z rąk zbuntowanych wojskowych najważniejszych punktów miasta i opanowaniu sytuacji w kraju. Na ulice wyjeżdżają już pierwsze taksówki, otwierane są sklepy. Sytuacja powoli wraca do normy, jednak prezydent Erdogan w swoich komunikatach alarmuje: „Kolejna próba zamachu może zostać przeprowadzona w każdej chwili. Powinniśmy dokładać starań by utrzymać władzę na ulicach".
O próbie dokonania zamachu stanu poinformował o godzinie 22:00 w piątek turecki premier Binali Yildrim. Krótko później w komunikacie buntowników mogliśmy przeczytać, że "przejmują władzę w państwie w celu przywrócenia porządku demokratycznego". Oskarżyli oni władzę o niszczenie demokratycznego i świeckiego państwa prawa i oświadczyli, że władzę przejmuje "Rada Pokoju".
Około godziny 9:00 tureckie władze ogłosiły, że zamach stanu został powstrzymany. Ujawniono, że chwilę po tym jak prezydent Recep Erdogan opuścił hotel, w którym przebywał na urlopie, budynek został zaatakowany przez lotnictwo buntowników. Sytuacja nie została jednak całkowicie opanowana. Operacja przejęcia kontroli nad kwaterą główną sił zbrojnych w Ankarze nadal trwa. Nie wiadomo także co stało się z wieloma oficerami armii, uprowadzonymi przez zbuntowanych żołnierzy. Bilans walk to 104 zabitych rebeliantów. Po stronie sił lojalnych rządowi jest 90 ofiar. Wśród nich 47 osób cywilnych, 41 policjantów i 2 żołnierzy. Ponad 1150 osób jest rannych.
Po tych wydarzeniach aresztowano ponad 3 tys. żołnierzy, a od pełnienia obowiązków odsunięto2745 sędziów, w tym pięciu z Sądu Najwyższego.
Nocne walki
Przez całą noc w stolicy Turcji słychać było strzały, nad miastem latały samoloty i helikoptery. Nad cieśniną Bosfor w Stambule zamknięte zostały mosty. Według Reutersa także tam latały wojskowe samoloty. Jak podało BBC, w okolicy lotniska Atatürka w Stambule pojawiły się czołgi. Loty ze wszystkich lotnisk z Turcji zostały wstrzymane.
Telewizja TRT poinformowała o wprowadzeniu godziny policyjnej na terenie całego kraju. Około godz. 23.50 czasu polskiego Reuters poinformował, że helikoptery nad Ankarą otworzyły ogień, a w mieście słychać było wybuchy. Po godz. 1 NTV, turecka telewizja, podała, że nad stolicą Turcji myśliwiec F-16 zestrzelił helikopter. Siły rządowe miały też zbombardować czołgi, które podjechały pod budynek parlamentu. Pojawiały się doniesienia o starciach między puczystami a policją. W walkach- według tureckiej agencji Andalou - zginęło 17 policjantów.
"Rada Pokoju"
CNN Turk informował, że do siedziby państwowej telewizji TRT w Ankarze weszli żołnierze przywiezieni dwoma busami. Telewizja nadawała przekaz zbuntowanej części armii. Zakomunikowano, że w Turcji władzę przejął "rząd pokoju", który ma zapewnić bezpieczeństwo obywatelom. Na antenie tej telewizji poinformowano również o wprowadzeniu stanu wojennego i zarządzeniu godziny policyjnej. Po serii komunikatów telewizja TRT została wyłączona.
Pucz nazywa się "Rada Pokoju". Do wszystkich redakcji w Turcji armia przesłała następujące oświadczenie: "Tureckie Siły Zbrojne kompletnie przejęły władzę nad państwem, by przywrócić konstytucyjny spokój, prawa i wolności człowieka, rządy prawa i ogólne bezpieczeństwo. Wszystkie międzynarodowe umowy wciąż obowiązują. Mamy nadzieję, że nasze dobre kontakty z innymi krajami będą kontynuowane". Wojskowi ujawnili także zamiar wprowadzenia nowej konstytucji.
Premier apelował o spokój
– Nic nie zaszkodzi tureckiej demokracji – stwierdził premier Turcji Binali Yıldırim po tym komunikacie. Zaapelował też o spokój. Jak przekazał, akcja części wojskowych przeprowadzona była bez rozkazów ze sztabu generalnego. – Ci, którzy biorą udział w tym nielegalnym akcie, zapłacą największą cenę – mówił Yıldırim. Po dwóch godzinach od tych wydarzeń, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan, w odezwie do narodu zaapelował, by jego zwolennicy gromadzili się na ulicach w sprzeciwie wobec puczystów. Przyznał też oficjalnie, że jest to próba przejęcia władzy.
Po północy pojawiły się informacje, że czołgi otworzyły ogień w okolicach tureckiego parlamentu. Na ulice wyszli zwolennicy Erdogana, który apelował o to w swoim oświadczeniu. Z kolei turecka rządowa agencja informacyjna poinformowała, że helikoptery otworzyły ogień w kierunku głównej siedziby agencji wywiadu w Ankarze.
Zamknięte granice
Granicę z Turcją zamknęła m.in. Bułgaria, Gruzja i Iran. W związku z wydarzeniami w Turcji uruchomiono numer alarmowy polskiej ambasady w Ankarze: (+90 312) 4572000. Rzecznik MSZ Polski zaapelował do przebywających w Turcji turystów o ostrożność i przestrzeganie zaleceń władz.
Czytaj też:
Próba zamachu stanu w Ankarze. MSZ apeluje do Polaków o ostrożność