–Każdy kraj, który wspiera działalność muzułmańskiego duchownego Fethullaha Gulena, nie będzie uznany za przyjaciela Turcji i musi się liczyć z wojną z członkiem NATO – oświadczył premier Turcji, cytowany przez agencję Reuters.
Turecki rząd uważa, że to właśnie zwolennicy Gulena, który od lat przebywa na wygnaniu w USA, stoi za próbą zamachu stanu 15 lipca. Władze oskarżają go próbę zbudowania "alternatywnej struktury" w sądownictwie, edukacji, mediach i wojsku, by przejąć władzę. Gulen tym oskarżeniom zaprzecza i zdecydowanie potępił próbę puczu wojskowego.
Chaos w Turcji
W Ankarze, stolicy Turcji, 15 lipca doszło do próby wojskowego zamachu stanu. Światowe agencje informacyjne donoszą o 200 zabitych i tysiącu rannych. Aresztowano też 1,5 tys. zbuntowanych wojskowych. Po nocnych walkach sytuacja powoli się uspokaja.
Według ostatnich doniesień ze stolicy kraju na ulicach wciąż słychać sporadyczne strzały. Siły rządowe poinformowały już o odbiciu z rąk zbuntowanych wojskowych najważniejszych punktów miasta i opanowaniu sytuacji w kraju. Na ulice wyjeżdżają już pierwsze taksówki, otwierane są sklepy. Sytuacja powoli wraca do normy, jednak prezydent Erdogan w swoich komunikatach alarmuje: „Kolejna próba zamachu może zostać przeprowadzona w każdej chwili. Powinniśmy dokładać starań by utrzymać władzę na ulicach".
O próbie dokonania zamachu stanu poinformował o godzinie 22:00 w piątek turecki premier Binali Yildrim. Krótko później w komunikacie buntowników mogliśmy przeczytać, że "przejmują władzę w państwie w celu przywrócenia porządku demokratycznego". Oskarżyli oni władzę o niszczenie demokratycznego i świeckiego państwa prawa i oświadczyli, że władzę przejmuje "Rada Pokoju".
Około godziny 9:00 tureckie władze ogłosiły, że zamach stanu został powstrzymany. Ujawniono, że chwilę po tym jak prezydent Recep Erdogan opuścił hotel, w którym przebywał na urlopie, budynek został zaatakowany przez lotnictwo buntowników. Sytuacja nie została jednak całkowicie opanowana. Operacja przejęcia kontroli nad kwaterą główną sił zbrojnych w Ankarze nadal trwa. Nie wiadomo także co stało się z wieloma oficerami armii, uprowadzonymi przez zbuntowanych żołnierzy. Bilans walk to 104 zabitych rebeliantów. Po stronie sił lojalnych rządowi jest 90 ofiar. Wśród nich 47 osób cywilnych, 41 policjantów i 2 żołnierzy. Ponad 1150 osób jest rannych.