Mikail Gullu, turecki attache wojskowy, miał udać się wylecieć z lotniska Króla Fahda w Ad-Dammam w Arabii Saudyjskiej do Amsterdamu w niedzielę, 17 lipca. Tam też został zatrzymany na prośbę Turcji. Zatrzymanie uzasadniono tym, że dyplomata znalazł się na liście osób podejrzanych o kontakty lub wspieranie nieudanego zamachu stanu z 15 lipca.
Saudyjski król Salman pogratulował już prezydentowi Turcji Recepowi Tayyipowi Erdoganowi udanego odparcia próby zamachu stanu. Salman miał podkreślić, że Arabia Saudyjska "z radością obserwuje powrót bezpieczeństwa i stabilności w Turcji".
Nieudany pucz w Turcji
15 lipca w Ankarze, stolicy Turcji oraz m.in. Stambule, doszło do próby wojskowego zamachu stanu. Do próby doszło około godz. 22, a po godz. 9 (czasu polskiego) tureckie władze ogłosiły, że udało się powstrzymać puczystów. W walkach, które wybuchły, zginęło około 290 osób (ponad 160 z nich to cywile, a ponad 100 to żołnierze), a blisko 1,4 tys. jest rannych. Zaatakowano m.in. budynek tureckiego parlamentu, siedziby tureckich telewizji i siedzibę sztabu generalnego.
Po opanowaniu sytuacji tureckie władze rozpoczęły czystki w armii – pozbawiono stanowisk pięciu generałów i 29 pułkowników (wszyscy brali udział w próbie nocnego przewrotu). 16 lipca zatrzymano prawie 3 tys. żołnierzy, którzy przyłączyli się do puczu. Dzień później ta liczba podwoiła się.
Tureccy politycy - w tym Erdogan - wskazują, że pucz był inspirowany przez islamskiego duchownego Fethullaha Gulena, który przebywa na wygnaniu w Stanach Zjednoczonych. Gulen zaprzeczył tym informacjom i potępił wydarzenia, do których doszło.
Czytaj też:
Erdogan zwalnia 3 tys. sędziów. "UE i NATO powinny się temu przeciwstawić"