Donald Trump w wywiadzie dla „New York Times” stwierdził, że jeżeli zostanie wybrany na prezydenta, nie będzie naciskał na Turcję ani innych autorytarnych sojuszników, którzy przeprowadzaliby czystki wśród przeciwników politycznych, czy łamali wolności obywatelskie. Uzasadnił to tym, że Stany Zjednoczone muszą najpierw "naprawić swój własny bałagan", zanim podejmą próby zmiany zachowania innych narodów. Podał też warunek udzielania pomocy sojusznikom z NATO.
Trump podał w wątpliwość kwestię automatycznego przedłużenia gwarancji bezpieczeństwa danej 28 krajom NATO, w ramach której mogą one liczyć na wsparcie militarne ze strony USA. Pytany o zagrożenie ze strony Rosji płynące w kierunku małych europejskich krajów nadbałtyckich, Trump stwierdził, że jeżeli Putin by je zaatakował, to on jako prezydent rozważyłby ewentualną pomoc sojusznikom dopiero po dokonaniu oceny, czy te kraje wcześniej "wypełniały swoje zobowiązania wobec USA". Tylko w przypadku, gdyby tak było, zdecydowałby się na pomoc.
Czytaj też:
Trump chce zmienić politykę NATO. Stawia warunek udzielania pomocy sojusznikom
"Solidarność kluczową wartością"
Do słów Trumpa odniósł się już sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Podkreślił, że nie zamierza ingerować w kampanię wyborczą w USA, jednak przypomni, "co ma znaczenie dla NATO". Stwierdził, że kluczową wartością dla Sojuszu Północnoatlantyckiego jest solidarność. – To jest dobre dla bezpieczeństwa Europy i Stanów Zjednoczonych. Bronimy się nawzajem. Widzieliśmy to w Afganistanie, gdzie dziesiątki tysięcy europejskich i partnerskich oddziałów narodowych, stanęło ramię w ramię z amerykańskimi żołnierzami – mówił Stoltenberg. – Dwie wojny światowe pokazały, że pokój w Europie jest również ważny dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych – dodał.
Sekretarz generalny zauważył, że europejscy sojusznicy w NATO oraz Kanada, w ubiegłym roku zwiększyli wydatki obronne, a w tym roku spodziewany jest kolejny wzrost.