Konwencja Partii Demokratycznej odbywała się w hali Wells Fargo Center w Filadelfii. Swojego poparcie dla Hillary Clinton wyrazili podczas konwencji m.in. pierwsza dama Michelle Obama, były prezydent, a zarazem mąż kandydatki, Bill Clinton oraz były przeciwnik w wyścigu o nominację Bernie Sanders. To właśnie zachowanie Berniego Sandersa, senatora ze stanu Vermont, stało się manifestacją jedności Partii Demokratycznej, czego zabrakło na konwencji Republikanów.
Sanders zanim zakończono tradycyjne odczytywanie głosów z poszczególnych stanów, czyli procedurę tzw. roll call vote, zaapelował ze sceny o przerwanie liczenia i przyjęcie kandydatury jego byłej przeciwniczki przez aklamację, co też się stało. Podobna sytuacja miała miejsce przed ośmiu laty, gdy o przerwanie liczenia głosów zaapelowała Hillary Clinton i Demokraci przez aklamację wybrali Baracka Obamę jako kandydata na urząd prezydenta.
Podczas konwencji Republikanów, na której wskazano jako kandydata tej partii Donalda Trumpa, doszło z kolei do demonstracji niezadowolenia części elit partyjnych z wyboru. Senator ze stanu Teksas Ted Cruz odmówił poparcia Trumpowi i ze sceny apelował, by wyborcy głosowali na kogo tylko chcą.
Także konwencja Demokratów nie obyła się bez skandalu. 23 lipca Debbie Wasserman Schultz ogłosiła, ze rezygnuje ze stanowiska przewodniczącej Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej po tym jak ujawniono treść maili, z których wynikało, że kierownictwo partii sabotowało kandydaturę Berniego Sandersa w prawyborach.