– Prawdopodobnie doszło do kontaktu z kimś, kto miał znaczący wpływ na ten atak – powiedział agencji dpa Joachim Herrmann. Zaznaczył jednak, że nie wiadomo, czy był to ktoś z Państwa Islamskiego.
Śledczy, badający przypadek z Ansbach, podczas przeglądania telefonu zamachowca natknęli się na "intensywny czat", który "wygląda na to, że skończył się nagle tuż przed atakiem" – powiedział szef bawarskiej MSW.
Herrmann zdradził także, że nadal niejasne pozostaje, czy Mohammad Daleel na pewno zdetonował ładunek w chwili wybranej przez siebie. – Ze względu na zeznania świadków oraz przebieg rozmowy na czacie, powstają poważne pytania odnośnie tego, czy zamachowiec zamierzał odpalić bombę właśnie w tamtym momencie – powiedział.
Syryjski uchodźca Mohammad Daleel zginął w próbie zamachu terrorystycznego, a 15 osób zostało rannych. Mężczyzna zdetonował swój ładunek w jednym z lokali po tym, jak nie wpuszczono go na teren odbywającego się w mieście koncertu. Wiadomo, że miał być deportowany do Bułgarii, na co jednak według niemieckich przepisów nie pozwalały jego problemy psychiczne.
Czarny tydzień w Niemczech
To nie jedyny zamach, do jakiego 24 lipca doszło w Niemczech. W Reutlingen uchodźca z Syrii maczetą zabił Polkę w ciąży. W ciągu kilku poprzednich dwóch dni na terytorium naszego zachodniego sąsiada miały miejsce dwa inne zdarzenia o podobnym charakterze. W minionym tygodniu 17-letni afgański uchodźca zaatakował pasażerów pociągu siekierą, raniąc cztery osoby. Do ataku doszło niedaleko Wurzburga. W piątek 18-latek o irańskich korzeniach zamordował w centrum handlowym Olympia w Monachium 9 osób, ponad 20 ranił. Nastolatek prawdopodobnie wzorował się na Andersu Breiviku.