Jak podaje BBC, na terytorium Syrii mieli zostać wysłani przede wszystkim żołnierze wojsk specjalnych. Celem operacji jest próba wyparcia dżihadystów oraz członków innych ugrupowań terrorystycznych z rejonu granicy syryjsko - tureckiej. Kancelaria premiera Turcji Binalego Yildirima przekazała, że władze kraju zdecydowały się na ofensywę w Syrii, ponieważ chcą w ten sposób zwiększyć bezpieczeństwo w regionie. Według władz ataki wojskowe mogą się przyczynić do zwiększenia integralności kraju, a co za tym idzie zapobiegnięcie kolejnej fali uchodźców, którzy zostaliby zmuszeni do poszukiwania schronienia w innym państwie. Turcja chce także dostarczyć Syryjczykom pomoc humanitarną.
Turcja nie chce dopuścić Kurdów do władzy nad miastem?
Część zachodnich komentatorów twierdzi jednak, że celem ofensywy może być również chęć niedopuszczenia Kurdów do przejęcia władzy nad regionem. W ostatnich dniach pojawiały się informacje dotyczące ostrzelania pozycji kurdyjskiej milicji tylko po to, aby nie przejęła ona władzy w Dżarabulusie. BBC zwróciło uwagę na to, że do ofensywy na to syryjskie miasto przygotowywali się również syryjscy rebelianci. Z danych Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka wynika, że mogą oni dysponować nawet 1500 bojowników gotowych do walki. Do decyzji władz Turcji mógł się również przyczynić zamach w Gaziantep, do którego doszło w niedzielę 21 sierpnia. W wyniku ataku, do którego doszło podczas wesela, zginęło co najmniej 51 osób.
„ Atak będzie prowadzony, dopóki nie zginie ostatni dżihadysta”
Według dziennika "Hurriyet Daily News" operacja rozpoczęła się około godziny 4 czasu lokalnego. W ciągu dwóch godzin oddano ponad 220 strzałów i ostrzelano niemal 63 cele. Z dotychczasowych doniesień wynika, że na razie strona turecka zabiła 46 bojowników tzw. Państwa Islamskiego.
Nie wiadomo jak długo potrwa atak na pogranicze syryjsko-tureckie, jednak z zapowiedzi władz Turcji wynika, że „atak będzie prowadzony, dopóki nie zginie ostatni dżihadysta”.