Wstrząs wtórny, który nawiedził w czwartek popołudniu Amatrice miał siłę 4.1 w skali Richtera. – Ludzie wybiegali na drogi, oddalając się w panice od budynków. Widzieliśmy, jak drży nasza kamera, dziennikarze również panikowali – mówiła producentka z CNN Margot Haddad.
Był to kolejny cios dla ekip ratunkowych, które narażają swoje życie, aby w bardzo trudnych warunkach pomiędzy gruzami domów, dotrzeć do tych, którzy mogli ocaleć w wyniku trzęsienia ziemi, które zniszczyło całe miasto. Szacuje się, że w jego wyniku zginęło co najmniej 250 osób, a 360 zostało rannych.
Wstrząs wtórny znacznie utrudnił pracę funkcjonariuszy służb, gdyż zasypane zostały dojazdowe drogi. Służby także ponownie torują drogę do wiosek i miasteczek, które przez gruz zalegający po trzęsieniu ziemi na ulicach, zostały odcięte od reszty regionu. Mieszkańcy, posługując się prostymi narzędziami i sprzętem rolniczym starają się uporać się z oczyszczeniem ulic.
– Wiele sytuacji pokazało, że nawet po dwóch dniach, udaje się dotrzeć do żywych – mówił Luigi D'Angelo z włoskich służb. – Chcemy więc kontynuować poszukiwania – dodał.
Włoskie służby i załogi zagraniczne, które wspierają akcję ratunkową, używają także detektorów dźwiękowych, wciąż mając nadzieję na odnalezienie ocalałych. – Teraz jest już to tylko wyścig z czasem. Wszyscy wierzą w to, że po 72 godzinach po tragedii uda się znaleźć ocalałych ludzi. Niestety w wielu przypadkach wydobywane są ciała ofiar, dlatego przez noc wzrosła tak liczba zabitych – przekazał człowiek z ekipy ratunkowej.
Wobec ogromu tragedii zdarzają się także chwile radości. Wczoraj ekipie ratunkowej udało się pod gruzami znaleźć żyjącą dziewczynkę.