Cejrowski nazywa Pokemony „demonami, które imitują strukturę piekieł”

Cejrowski nazywa Pokemony „demonami, które imitują strukturę piekieł”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojciech Cejrowski
Wojciech Cejrowski Źródło: Newspix.pl / LUKASZ PLOCKI
Wojciech Cejrowski ostrzega przed graniem w Pokemon GO. Uważa, że jest to zagrożenie dla naszych dusz i narzędzie, które może zostać wykorzystane przez terrorystów.

– Pokémon to taki demon w ramach gry. Bo on nabywa pewne moce, są różne kategorie tych demonów różnych, że są słabsze i mocniejsze, zupełnie jak struktura piekieł. Głównym celem tych Pokémonów jest zabijanie albo pożeranie innych Pokémonów i po to się je zbiera, żeby zniszczyć Pokémony innej osoby, która pozbierała. Tym się w istotny sposób ta gra różni na przykład od zbierania jagód, które to zbieranie jagód jest pozytywne, bo kiedy Pan zbiera jagody, to nie jest pańskim celem, żeby zaszkodzić komuś innemu, kto też zbiera jagody. Natomiast w grze w Pokémony zbiera Pan te Pokémony tylko po to, żeby komuś innemu zabrać jego Pokémony – mówił na antenie koszalińskiego radia Wojciech Cejrowski.

– Moim zdaniem to jest bardzo niebezpieczna gra. Nie wiem, czy wymyślona przez jakieś służby, powinno się jakoś z nią walczyć. Dlatego że ona zwołuje ludzi poszukujących tych potworków, Pokémonów, w jedno miejsce – kontynuuje Cejrowski. – I można sobie wyobrazić sytuację taką, że celowo albo przez błąd systemu nagle 150 tysięcy ludzi zostanie zwołanych w jedno miejsce przez terrorystę arabskiego z plecakiem dynamitu, który nie mógł wejść na paradę, bo były kontrole policyjne, ale wszedł do tej gry Pokémon, wpuścił wirusa, zastosował swojego Pokémona w takim miejscu na łące, gdzie niby nic nie ma, i nagle zwołał 150 tysięcy ludzi w to miejsce i wysadził w powietrze – tłumaczy podróżnik.

Pokemon Go

Pokemon Go toczy się w realnym świecie i wykorzystując usługę GPS zmusza graczy do poszukiwania podczas długich spacerów rozmieszczonych w okolicy wirtualnych stworów. Po uruchomieniu aplikacji na ekranach naszych smartfonów pojawia się obraz z jego kamery, który jest wzbogacony o elementy wirtualnej rzeczywistości. Twórcy aplikacji tłumaczą, że chcą w ten sposób zachęcić graczy do spacerów oraz odkrywania nowych miejsc. Problem pojawił się z geolokalizacją i miejscami, w które kieruje aplikacja. W sobotę 16 lipca Pokemon Go zadebiutowało w Polsce, a już w niedzielę Lotnisko Chopina w Warszawie zaczęło ostrzegać graczy, by zachowali szczególną uwagę podczas poszukiwania wirtualnych stworków na terenie lotniska.

"Na cmentarzach, w szpitalach i parkach"

Gra wzbudziła kontrowersje i sprawiła sporo problemów mieszkańcom Ameryki. Najpierw pojawiła się historia z Waszyngtonu, gdzie w Muzeum Holocaustu gracze szukali pokemonów. Władze placówki zaapelowały nawet do twórców gry, że nie jest to odpowiednie miejsce do takiej zabawy. "Washington Post" przytoczył wówczas wypowiedź 37-latki, która po prostu stwierdziła, że "chce złapać je wszystkie".

Z kolei w stanie Wyoming 19-latka podczas poszukiwania pokemonów została poprowadzona przez aplikację nad brzeg rzeki. – Zobaczyłam coś w wodzie. Musiałam przypatrzeć drugi raz, wtedy uświadomiłam sobie, że to ciało – mówiła dziewczyna.  Policja ustaliła, że zwłoki przebywały w wodzie mniej niż 24 godziny.

Aplikacja nie bierze pod uwagę, że pewne miejsca mogą być same z siebie niebezpieczne - wirtualne stworki pojawiają się gdzie popadnie: na cmentarzach, w szpitalach, parkach. I zostało to wykorzystane przez przestępców. Korzystając z dostępnych w grze "wabików" na pokemony, które rozrzucają w wirtualnej rzeczywistości, sprawiają, że te zjawiają się częściej w pewnych miejscach.

W ten sposób nieświadomy niczego gracz trafia na odludne miejsce, gdzie oprócz pokemona czeka na niego uzbrojony bandyta. Policja w stanie Missouri wystosowała oficjalny apel, by gracze po prostu na siebie uważali i zachowali czujność, zwłaszcza, że poszukiwanie pokemona wymaga często zerkania w ekran smartfona.

Chęć złapania rzadkiego okazu świetnie obrazuje film, który ostatnio robi furorę w internecie. Na nagraniu widać jak liczone w setkach tłumy ludzi wbiegają w pośpiechu do nowojorskiego Central Parku.