(Nie)zgoda europejska

(Nie)zgoda europejska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po raz pierwszy pod przewodnictwem Niemiec w Brukseli spotkali się unijni ministrowie spraw zagranicznych. Choć jak co miesiąc na agendzie było wiele punktów, spotkanie zdominowały trzy problemy: Serbia, Ukraina i konstytucja europejska.
Po comiesięcznych spotkaniach szefów dyplomacji mało kto się spodziewa spektakularnych deklaracji, tudzież zaskakujących decyzji. I tym było też teraz, lecz tym razem na szczęście. Polsce bowiem zależało na udzieleniu przez wszystkie kraje mandatu na rozpoczęcie rozmów w sprawie nowego porozumienia Unia-Ukraina. I sprawa ta przeszła bezdyskusyjnie. Choć brzmi to paradoksalnie, krajem który mógł zbojkotować przygotowania do porozumienia jest Polska.

Zakrawa to na paradoks, bo to właśnie Warszawa, nieraz narażając się na drwiny innych stolic, uparcie promuje europejskie aspiracje Kijowa. A tymczasem nie tylko Rosja, ale też Ukraina nałożyła embargo na eksport polskiego mięsa i innych produktów spożywczych. Tylko jedna jedyna polska firma, sprzedająca mięso została dopuszczona na ukraiński rynek. Mało tego, lista produktów objętych sankcjami z każdym miesiącem się wydłuża. Czarę goryczy przelewają podziękowania - za wspierania Pomarańczowej Rewolucji, demokratycznych przemian i unijnych ambicji - składane przez ukraińskich polityków z prezydentem i premierem na czele...USA i Niemcom.

Miała więc Polska absolutne prawo, by nie udzielić mandatu na rozpoczęcie negocjacji. Warszawa jednak z tego nie wykorzystała z kilku powodów. Po pierwsze, jak mówi "Wprost" minister Anna Fotyga, skala problemu i straty finansowe jest o wiele mniejsza niż w przypadku Rosji. Poza tym porozumienie polsko-ukraińskie wydaje się dosyć bliskie. Ważniejsze są dwa inne powody: Polska zablokowała już porozumienie z Rosją i nadużywanie weta, zdewaluowałoby je. I wreszcie to obrona własnej twarzy. Polska jest powszechnie uważana za głównego europejskiego adwokata Ukrainy i to ogranicza nam możliwość publicznego krytykowania wschodniego sąsiada.

Takie wyrównywanie rachunków na polu europejskim zostałoby bowiem odebrane jako przyznanie się do błędnie obranej linii polityki wschodniej.