Szef portugalskich służb wywiadowczych Julio Pereira w czwartek przekazał, że za wyciek danych nie odpowiadają funkcjonariusze służb. Mógł on nastąpić na skutek kradzieży. Zostały one odnalezione w jednym z krajów Afryki Zachodniej u mężczyzny. który prowadził tam negocjacje. W ich trakcie miało się okazać, że część dokumentów, które przedstawia, zawiera poufne dane. Rozmowy dotyczyły m.in. relacji portugalskich motocyklistów z amerykańską grupą Hells Angels.Przygotowany w grudniu 2011 roku i uzupełniony pół roku później raport ujawniał siatkę powiązań obu grup, których członkowie byli zamieszani m.in. w handel narkotykami i bronią. Wśród poufnych dokumentów znalazły się też materiały dotyczące śledztw w sprawie kradzieży w kurortach Algavre oraz handlu narkotykami na skalę europejską.
Jak poinformował dziennik "Observador", druga grupa dokumentów, to materiały o "dużym znaczeniu dla bezpieczeństwa międzynarodowego". Chodzi m.in. o nazwiska portugalskich żołnierzy, szkolonych w celach wywiadowczych oraz numery telefonów ich instruktorów. Mężczyzna posiadał też dokumenty NATO, dziennik zastrzega jednak, że materiały te są dostępne w internecie
O sprawie natychmiast została powiadomiona portugalska agencja wywiadowcza, a jej pracownicy udali się do Afryki, by przejąć dokumenty i zapobiec ich dalszemu powielaniu. Jak podaje dziennik "Diário de Notícias", materiały, które posiadał mężczyzna, były fotokopiami lub zdjęciami oryginałów dokumentów. W publikacji podkreślono, że niektóre tego typu dane są zabezpieczane w sposób pozwalający na ustalenie, kto je wynosił i kopiował.