Michelle Obama podkreślała, że ta sprawa nie jest już kwestią ideologii, czy kampanii prezydenckiej, ale chodzi o ludzką przyzwoitość. Zadeklarowała, że słowa Trumpa „wstrząsnęły nią do głębi”. – Nie mogę uwierzyć, że kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych faktycznie chwalił się seksualna napaścią na kobietę – powiedziała Obama. – Nie pomogę przestać o tym myśleć. To nie jest coś, co możemy ignorować i zamieść pod dywan – dodała.
Pierwsza Dama podkreśliła, że to nie była „rozmowa w szatni”, ale słowa wypowiedziane przez dorosłego człowieka, który otwarcie mówił o seksualnie agresywnym zachowaniu, a właściwie chwalił się całowaniem i obmacywaniem kobiet. Dodała, że używał języka tak nieprzyzwoitego, że wielu Amerykanów zmartwiło się, że ich dzieci usłyszą je w telewizji.
Podkreśliła, że nie jest to jednostkowa wpadka kandydata, ale obraz całej postawy wobec kobiet. – Te haniebne komentarze na temat naszego ciała, ten brak szacunku dla naszych ambicji i intelektu, to przekonanie, że możesz zrobić kobiecie cokolwiek chcesz... To jest po prostu okrutne i przerażające – powiedziała.
Czytaj też:
To nagranie pogrąży Trumpa? "Mocno się do niej dobierałem...". Republikanie wycofują poparcie