Ataki DDoS na systemy DNS odpowiadające za otwieranie stron internetowych, nazywane potocznie "blokowaniem usług" dotknęły początkowo użytkowników internetu ze wschodniego wybrzeża USA. Przy wykorzystaniu zainfekowanych wirusami komputerów z całego świata, hakerzy stworzyli lawinę żądań dostępu do określonych witryn. Ich ofiarami padły tak popularne serwisy jak Twitter, Netflix, Spotify, Reddit, Airbnb, czy strona internetowa "New York Times". O problemach informował także amerykański Amazon. Po kilku godzinach od odparcia pierwszego ataku nastąpiły kolejne. Niektóre z amerykańskich stron internetowych były niedostępne do końca dnia.
Gillian Christensen z Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych w wypowiedzi dla Agencji Reutera przyznała, że na chwilę obecną nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za atak. – Ma miejsce badanie wszystkich potencjalnych przyczyn – skomentowała.
FBI wspólnie z Departamentem Bezpieczeństwa USA bada przyczyny oraz poszukuje winnych zamieszania. Śledczy podkreślają, że za tak zorganizowanym cyberatakiem mogły stać służby specjalne innego państwa. Wcześniej rząd Stanów Zjednoczonych informował o ingerowaniu przez rosyjskich hakerów w przebieg kampanii wyborczej i możliwej akcji odwetowej tamtejszych służb. Od tych zarzutów zdecydowanie odciął się prezydent Rosji Władimir Putin. – Chcę wszystkich uspokoić, w tym i naszych amerykańskich partnerów i przyjaciół, nie zamierzamy wpływać na przebieg kampanii wyborczej w USA – mówił.