Cytowany przez agencję Reutera prezydent stwierdził, że dwaj rosyjscy wojskowi zatrzymani zostali na granicy w punkcie kontrolnym, gdzie pojawili się, by zweryfikować... stan ukraińskiej dydaktyki wyższej. – Chcieli potwierdzić poziom kształcenia w jednej z uczelni wyższych na Ukrainie, dlatego pojawili się na granicy, skąd zostali przeciągnięci o kilka metrów i zabrani – stwierdził Putin.
Dezerterzy?
Wcześniej Putin pojmaniu rosyjskich żołnierzy określił mianem zdrady, podobnie jak przerwy w dostawach prądu i ogrzewania na Krymie. Rosyjskie ministerstwo obrony oskarżyło z kolei Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy o porwanie mężczyzn. Te zarzuty odpiera SBU. Jej przedstawiciele twierdzą, że zatrzymali na granicy z Krymem dwóch dezerterów, którzy w 2014 roku przeszli na stronę Rosjan i zaczęli służyć w tamtejszej armii. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow na pytanie o narodowość żołnierzy stwierdził: – Są oni obywatelami Federacji Rosyjskiej i to jest najważniejsze.
Przedstawiciel sztabu Floty Czarnomorskiej przekazał, że chorąży Maksim Odincow i młodszy sierżant służby kontraktowej Aleksander Baranow zostali zwabieni pod pozorem przedstawienia dokumentów potwierdzających zdobycie wyższego wykształcenia na Ukrainie, a następnie porwani przez Ukraińców.