29 listopada Erdogan zadeklarował na łamach gazety „Hurriyet”, że turecka armia weszła na teren Syrii, „by zakończyć rządy tyrana Asada, który terroryzuje za pomocą państwowego terroryzmu”, a rozpoczęta przez nią 24 sierpnia operacja „Tarcza Eufratu” ma na celu obalenie Asada.
Kilka dni później, Erdogan zmienił zdanie i oświadczył, że operacja „Tarcza Eufratu” nie jest skierowana przeciwko konkretnemu państwu ani osobie, a jedynie przeciwko terrorystom. – Nikt nie powinien mieć wątpliwości, co do naszych motywacji i nikt nie powinien sugerować, że jest inaczej – powiedział prezydent Turcji.
Reakcja Kremla
Zmiana deklaracji Erdogana zbiegła się ze zdecydowaną reakcją Rosji na jego oświadczenie. – To oświadczenie rzeczywiście jest czymś nowym, to niewątpliwie poważna deklaracja – komentował wówczas Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla. – Bez wątpienia mamy nadzieję, że w najbliższej przyszłości usłyszymy jakieś wyjaśnienia ze strony naszych tureckich partnerów – dodał.
Dmitrij Pieskow stwierdził jednak, że słowa Erdogana nie mogą rzutować na relacje między państwami, których przywódcy są w stałym kontakcie. Rzecznik MSZ Rosji Maria Zacharowa poinformowała z kolei, że jej resort analizował sytuację, a słowa Erdogana, na które powoływały się media, to „parafraza”. Jak zaznaczyła, wypowiedź prezydenta w oryginale „nie była przeznaczona do zapisu”.
Czytaj też:
Erdogan stawia ultimatum i grozi otwarciem granic. "Europę zaleją imigranci"