W poniedziałek 5 grudnia światowe media, powołując się na rosyjskiego oficera, donosiły o ostrzelaniu szpitala polowego prowadzonego w Syrii przez Rosjan. Rosyjskie ministerstwo obrony potwierdziło te doniesienia dodając, że w wyniku ostrzału ucierpieli nie tylko pracownicy placówki, ale także cywile szukający tam pomocy. Szpital niedawno rozpoczął działalność. W poniedziałek od pocisków syryjskich rebeliantów zginęła rosyjska pielęgniarka, a dwóch innych pracowników odniosło rany.
Zdaniem rzecznika ministerstwa obrony generała Igora Konaszenkowa nie ulega wątpliwości, że "Zachód jest współodpowiedzialny" za poniedziałkową tragedię. Podkreśla, że ostrzału dokonali wspierani przez międzynarodową koalicję rebelianci, którzy mieli dokładne informacje o położeniu nowej rosyjskiej placówki. Zaznaczył, że USA i Wielka Brytania opowiadające się po stronie syryjskiej opozycji, współodpowiadają za ofiary rebelianckiego ostrzału.
Oblężenie miasta
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informowało, że setki cywilów uciekało z dzielnic Hajdarije i Szaar przed natarciem wojsk do tych rejonów miasta, które kontrolowane są przez siły prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Organizacja donosiła także o całonocnych walkach miedzy siłami reżimu a rebeliantami. Najostrzejsze walki toczone był w dzielnicach Hajdarije i Sachur, które zostały ostrzelane moździerzami przez siły reżimu. Jak podaje Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, dotychczas śmierć poniosło ponad 220 cywilów, w tym 27 dzieci. Oblężenie prowadzone przez armię el-Asada przy wsparciu Rosjan, prowadzone jest od trzech miesięcy.Według doniesień mediów, w mieście już po raz drugi od rozpoczęcia wojny zabrakło miejsc na pochówki dla zabitych.