Amri miał mówić swojemu siostrzeńcowi, że zabicie męża jego ciotki będzie dowodem na lojalność wobec dżihadystów. Takie informacje przekazała tunezyjska policja. 18-letni Ferjani Fadi został aresztowany w weekend razem z dwoma kuzynami. Śledczy podkreślają, że wszyscy tworzyli komórkę terrorystyczną, wspierającą domniemanego zamachowca z Berlina. Amri miał wysyłać Fadiemu pieniądze, aby 18-latek z czasem mógł dołączyć do niego w Europie.
W sobotę w nocy policja zabezpieczyła trzy komputery z kawiarenki internetowej w pobliżu rodzinnego domu Amriego. Zdaniem śledczych, Fadi mógł z nich korzystać do komunikowania się z Amrim w Berlinie.
„Krew muzułmanów nie zostanie przelana na darmo”
Propagandowa agencja prasowa Amak poinformowała, że sprawca zamachu w Berlinie w specjalnym nagraniu nawoływał wcześniej do ataku na „krzyżowców”, czyli świat zachodni. W nagraniu mężczyzna potwierdził swoją tożsamość. Ja pisze „Independent”, 24-letni Anis Amri wygłosił swoje przesłanie do tych, którzy każdego dnia bombardują muzułmanów. Stwierdził, że ich krew „nie zostanie przelana na darmo”. – Wzywam wszystkich muzułmańskich braci. Ci, którzy są w Europie, niech zabijają świnie-krzyżowców. Każdy w miarę własnych możliwości – powiedział Anis Amri.
Zginął we Włoszech
W piątek 23 grudnia włoskie MSW potwierdziło, że w strzelaninie z policją w Mediolanie zginął Anis Amri, podejrzany o dokonanie zamachu w Berlinie. Według relacji ANSA, policjanci patrolowali ulice miasta i podeszli do mężczyzny, którego napotkali po drodze. Gdy poprosili go o pokazanie dokumentu tożsamości, by dokonać rutynowej kontroli, ten wyciągnął broń. Rozpoczęła się strzelanina, w której ranny został jeden z policjantów, a mężczyzna zginął w wymianie ognia. ANSA potwierdziła w kilku źródłach, że zastrzelony mężczyzna to 24-letni Anis Amri.
Odciski palców Tunezyjczyka Anisa Amriego znaleziono na drzwiach ciężarówki, która wjechała w tłum ludzi przebywających na jarmarku świątecznym w berlińskiej dzielnicy Charlottenburg. W wyniku zamachu zginęło 12 osób, blisko 50 zostało rannych.
Przeszłość Amriego
Przybyły w 2011 roku do Włoch Anis odsiedział w tamtejszym więzieniu 4 lata. Jako że tunezyjskie władze nie chciały przyjąć swojego rodaka, otrzymał on jedynie polecenie opuszczenia Włoch po odbyciu kary. W 2015 roku pojawił się w Niemczech, gdzie według raportów urzędników „wykazywał dużą mobilność”, przemieszczając się między poszczególnymi landami. Podjęta przez władze próba deportacji Tunezyjczyka nie powiodła się ze względu na brak dokumentów potwierdzających jego tożsamość.