Tunezja stanie się „nową Somalią”? Służby biją na alarm

Tunezja stanie się „nową Somalią”? Służby biją na alarm

Bojownicy Państwa Islamskiego
Bojownicy Państwa Islamskiego Źródło: Flickr / Day Donaldson
Wracający do Tunezji dżihadyści mogą stać się wielkim zagrożeniem dla tego kraju. Zdaniem tamtejszych służb, jeśli nie zostaną podjęte nadzwyczajne środki, Tunezja może stać się „nową Somalią” - informuje „Deutsche Welle”.

Dżihadyści, którzy wracają do Tunezji brali udział w walkach w Iraku, Syrii czy Libii, gdzie przeszli szkolenia wojskowe i potrafią obsługiwać wszystkie rodzaje broni. Tajne służby Tunezji alarmują, że rząd powinien sięgnąć po „nadzwyczajne środki” i m.in. pozbawiać ich obywatelstwa. MSW w Tunisie poinformowało, że do kraju powróciło już 800 dżihadystów. „Deutsche Welle” podkreśla, że w ekstremistycznych ugrupowaniach w Iraku i Syrii walczy ponad 5 tys. Tunezyjczyków.

Zamachowiec z Berlina

W piątek 23 grudnia włoskie MSW potwierdziło, że w strzelaninie z policją w Mediolanie zginął Anis Amri, podejrzany o dokonanie zamachu w Berlinie. Według relacji ANSA, policjanci patrolowali ulice miasta i podeszli do mężczyzny, którego napotkali po drodze. Gdy poprosili go o pokazanie dokumentu tożsamości, by dokonać rutynowej kontroli, ten wyciągnął broń. Rozpoczęła się strzelanina, w której ranny został jeden z policjantów, a mężczyzna zginął w wymianie ognia. ANSA potwierdziła w kilku źródłach, że zastrzelony mężczyzna to 24-letni Anis Amri.

Odciski palców Tunezyjczyka Anisa Amriego znaleziono na drzwiach ciężarówki, która wjechała w tłum ludzi przebywających na jarmarku świątecznym w berlińskiej dzielnicy Charlottenburg. W wyniku zamachu zginęło 12 osób, blisko 50 zostało rannych.

Czytaj też:
Namawiał siostrzeńca do morderstwa. Nowe fakty na temat domniemanego zamachowca z Berlina

Przeszłość Amriego

Przybyły w 2011 roku do Włoch Anis odsiedział w tamtejszym więzieniu 4 lata. Jako że tunezyjskie władze nie chciały przyjąć swojego rodaka, otrzymał on jedynie polecenie opuszczenia Włoch po odbyciu kary. W 2015 roku pojawił się w Niemczech, gdzie według raportów urzędników „wykazywał dużą mobilność”, przemieszczając się między poszczególnymi landami. Podjęta przez władze próba deportacji Tunezyjczyka nie powiodła się ze względu na brak dokumentów potwierdzających jego tożsamość.


Źródło: "Deutsche Welle"