Jak podaje „Bild”, wyniki przeprowadzonej autopsji wskazują, że 37-letni polski kierowca został postrzelony w głowę między godziną 16:30 a 17:30. Do zamachu doszło tuż po godzinie 20.Mężczyzna miał stracić dużo krwi. „Bild” zaprzeczył swoim wcześniejszym doniesieniom, jakoby polski kierowca miał się szarpać z zamachowcem. Dziennikarze twierdzili, że polski kierowca tira nie zginął od razu, a podjął walkę z napastnikiem, który w poniedziałek wieczorem zabił kilkanaście osób na berlińskim jarmarku bożonarodzeniowym w dzielnicy Charlottenburg.
„Małe prawdopodobieństwo, że Polak działał świadomie”
Według informacji „Bilda”, 37-letni Łukasz Urban nie chciał pozwolić mordercy wjechać w tłum ludzi i chwycił za kierownicę. Kilkakrotnie został ugodzony nożem, zginął dopiero w chwili, kiedy jego pojazd już się zatrzymał. Przed ucieczką napastnik miał się upewnić, że polski kierowca nie żyje. Dziennikarze powoływali się na anonimowe źródła w policji. W związku z doniesieniami „Bilda” niemieccy internauci domagali się uhonorowania polskiego kierowcy za jego bohaterskie zachowanie Federalnym Krzyżem Zasługi.
Według niemieckich lekarzy cytowanych przez dziennik „Bild”, istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że Polak mógł działać świadomie i próbować zapobiec atakowi, ponieważ jego stan był bardzo ciężki. Zdaniem specjalistów, ciało kierowcy znalazło się w pozycji sugerującej walkę z Anisem Amrim w wyniku gwałtownego zderzenia.
Zbiórka dla rodziny polskiego kierowcy
W ramach zbiórki dla rodziny Łukasza Urbana, której inicjatorem jest brytyjski kierowca, Dave Duncan zebrano dotychczas ponad 136 tysięcy funtów (ponad 700 tys. złotych). Mężczyzna tłumaczył wówczas, że "żadna ilość pieniędzy nie wróci Łukaszowi życia, ale mam nadzieję, że choć trochę pomoże jego bliskim". Brytyjczyk wspomniał też o solidarności ze zmarłym kolegą, który wykonywał ten sam zawód, co on.
Zamach w Berlinie
W poniedziałek 19 grudnia w Berlinie doszło do zamachu terrorystycznego. Rozpędzona ciężarówka wjechała w tłum ludzi podczas jarmarku bożonarodzeniowego. Samochód miał polską rejestrację. Po ucieczce zamachowca, w kabinie pojazdu znaleziono zwłoki innej osoby. Niemiecka policja potwierdziła, że to Polak. Nad ranem służby rozpoczęły szturm na byłym lotnisku Tempelhof, które obecnie jest jednym z największych ośrodków dla uchodźców. Sprawcą zamachu był 24-letni Tunezyjczyk Anis Amri. Mężczyzna został zastrzelony we Włoszech.
Czytaj też:
Namawiał siostrzeńca do morderstwa. Nowe fakty na temat domniemanego zamachowca z Berlina