W czwartek 29 grudnia administracja Baracka Obamy ostro rozliczyła się z osobami podejrzanymi o udział w atakach na skrzynki mailowe przedstawicieli Partii Demokratycznej. W dekrecie prezydent poinformował o nałożeniu sankcji na osoby oraz organizacje, które zamieszane były w „manipulowanie, poprzez zmienianie, bądź zniekształcanie informacji w celu zakłócenia albo utrudnienia przebiegu procesów wyborczych lub działania instytucji”.
Sankcje, o których mowa, dotyczą dziewięciu podmiotów. Prezydent Obama wyjaśnił, ze chodzi o GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy- red.), FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) - dwie rosyjskie agencje wywiadowcze, czterech oficerów GRU oraz trzy firmy, które dostarczały wsparcie techniczne dla prowadzonych przez GRU cyberataków. Jak podaje USA Today, amerykański wywiad oskarżył Rosjan o wpływanie na wybory w celu ułatwienia wygranej Donaldowi Trumpowi. Sztab prezydenta elekta stanowczo zaprzecza tym doniesieniom.
Tego samego dnia pojawiła się informacja o wydaleniu z USA 35 rosyjskich dyplomatów, którzy uznani zostali za osoby niepożądane na terytorium USA. Zamknięte zostały też dwie placówki.
Ławrow proponował odwet
Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow w odpowiedzi na to posunięcie zaproponował podobne działania wobec 31 pracowników ambasady USA w Moskwie i czterech dyplomatów z Konsulatu Generalnego USA w Petersburgu, a wiec również 35 osób. W piątek 30 grudnia Władimir Putin wydał jednak oświadczenie, z którego wynika, że Rosja planuje wstrzymać się z tym ruchem, choć zastrzega sobie „prawo do odwetu”.
Prezydent Rosji działania administracji USA uznał za prowokację, której celem jest dalsze pogorszenie relacji rosyjsko-amerykańskich. „Jest to wyraźnie sprzeczne z podstawowymi interesami obu narodów – rosyjskiego i amerykańskiego” – podkreślił Putin. Prezydent zaznaczył, ze stanowi to także uszczerbek na stosunkach międzynarodowych, ze względu na szczególną rolę obu krajów w zapewnianiu globalnego bezpieczeństwa.
Możliwa reakcja
„Zgodnie z panującą praktyką międzynarodową, strona rosyjska ma wszelkie powody do odpowiedniej reakcji. Zastrzegamy sobie prawo do odwetu, nie będziemy się jednak zniżać do poziomu »kuchennej«, nieodpowiedzialnej dyplomacji, dalsze kroki w kierunku przywrócenia stosunków amerykańsko-rosyjskich będziemy podejmować w zależności od polityki, jaką będzie prowadzić administracja prezydenta Donalda Trumpa” – czytamy w oświadczeniu Putina.
Zaproszenie na Kreml
„Nie będziemy robić problemów amerykańskim dyplomatom. Nie będziemy nikogo wydalać. Nie będziemy zabraniać im, ani ich rodzinom korzystania z należnych im miejsc odpoczynku oraz świąt noworocznych. Co więcej, wszystkie dzieci amerykańskich dyplomatów, akredytowanych w Rosji, zapraszam na noworoczną i świąteczną choinkę na Kreml” – napisał prezydent. Władimir Putin wyraził też żal, że w ten sposób administracja prezydenta Obamy kończy swoją działalność. Przywódca Rosji złożył też życzenia Barackowi Obamie oraz jego następcy.