– Jeśli jutro wydrukujemy karykaturę przedstawiającą Proroka Mahometa, to kto będzie za nami obstawał? – pyta Laurent „Riss” Sourisseau. – Wcześniej były dwie, trzy grupy, które nas nękały. Teraz mamy wrażenie, że cały świat ma nas na oku. Jakby wolność przekazu „Charlie Hebdo” to było już za dużo – mówił w wywiadzie. – Czasami mam wrażenie, że przez ostatnie dwa lata ludzie interesują się „Charlie Hebdo” tylko ze względu na emocje i dramat (związany z atakiem - red.), zamiast zwrócić uwagę na to, co chcemy przekazać i jakie problemy polityczne odzwierciedlają te ataki – dodał.
Z okazji drugiej rocznicy zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” na okładce tygodnika przedstawiono obrazek, na którym uśmiechnięty mężczyzna patrzy w głąb lufy karabinu AK-47, trzymanego przez dżihadystę. Podpis na okładce brzmi: „2017, wreszcie światło na końcu tunelu” .
Dziennikarze i rysownicy „Charlie Hebdo” znajdują się pod stałą ochroną policji od czasu ataku na redakcję 7 stycznia 2015 roku. Do redakcji wkroczyło trzech uzbrojonych napastników wykrzykujących „Allahu Akbar”. Napastnicy według policji byli wyposażeni m.in. w broń automatyczną. W ataku zginęło 12 osób, w tym ośmiu członków redakcji oraz dwóch policjantów.
„Charlie Hebdo” to lewicowy tygodnik publikujący satyrę wymierzoną najczęściej w radykalizm religijny. Tytuł znany jest z częstego publikowania wulgarnych karykatur, wyszydzania symboli religijnych chrześcijaństwa, judaizmu i islamu, czego rezultatem były liczne pogróżki ze strony religijnych ekstremistów czy też skrajnej prawicy. To na łamach tego tygodnika ironista Philippe Val po raz pierwszy użył ośmieszającego stereotyp określenia „polski hydraulik”.