Ofiary śmiertelne, tysiące ludzi pozbawionych domów, miliony zmagające się z wodą zalewającą ich mieszkania. Tajlandia zmaga się z jedną z największych w ostatnich latach klęsk żywiołowych. Silne opady całkowicie zaskoczyły mieszkańców kraju oraz lokalne władze, ponieważ pora deszczowa w regionie zwykle trwa od czerwca do listopada.
Komentatorzy i obecni na miejscu przedstawiciele Agencji Reutera mówią o „największej katastrofie” także ze względu na skutki ekonomiczne powodzi. Żywioł silnie zakłócił rozpoczęcie sezonu turystycznego oraz wyrządził straty w przemyśle kauczukowym. To dwie niezwykle istotne gałęzie tamtejszej gospodarki. Silny deszcz spowodował także poprzerywanie krajowych dróg oraz linii kolejowych, zagroził plonom na polach.
– Najgorsze jeszcze się nie skończyło. Spodziewamy się większej ilości deszczu – mówił Chatchai Promlert z rządowego departamentu ds. zapobiegania katastrofom. Dodawał też, że jednocześnie na terenach, z których woda już ustąpiła, trwa akcja naprawiania szkód. Nikt jednak nie decyduje się jeszcze na oszacowanie szkód, które najpewniej będą liczone w milionach dolarów.