Prezydent Yahya Jammeh rządzi Gambią od 22 lat. Jego rządy to okres m.in. zamykania w więzieniach przeciwników politycznych czy niewyjaśnionych zaginięć dysydentów. Kres wszechwładzy Jammeha miały położyć wybory prezydenckie przeprowadzone w grudniu 2016 roku. Urzędujący prezydent przegrał z Adama Barrowem i w transmitowanym przez telewizję wystąpieniu telefonicznie pogratulował rywalowi oraz uznał jego zwycięstwo.
Uroczystość przekazania władzy zaplanowano na 19 stycznia. Wszystko zmieniło się kilkanaście godzin przed tą datą. 18 stycznia parlament przyjął uchwałę, w której wydłużył kadencję Jammeha o kolejne 3 miesiące, a prezydent wprowadził na terytorium całego państwa stan wyjątkowy, by zablokować możliwość przekazania władzy. Stało się tak, mimo że Unia Afrykańska zapowiedziała, iż przestanie uważać Jammeha za prezydenta od 19 stycznia. Nagłą woltę należy tłumaczyć zapowiedziami polityków opozycji, którzy chcieli wszczęcia śledztw przeciwko Jammehowi w sprawie stosowanych wobec dysydentów na jego polecenie represji. Prezydent stwierdził wówczas, że wybory należy powtórzyć.
Adama Barrow przebywa w sąsiednim Senegalu z powodu obaw o własne bezpieczeństwo. Jak napisał w oficjalnym oświadczeniu, zaprzysiężony na stanowisku prezydenta może zostać w ambasadzie Gambii, która zgodnie z prawem stanowi fragment terytorium tego państwa, choć de facto znajduje się w Dakarze.
W związku z ryzykiem eskalacji konfliktu w afrykańskim państewku, biura podróży zdecydowały o ewakuacji turystów. Także obywatele Gambii zaczęli opuszczać kraj. Prezydent Jammeh nakazał ewakuację swojej rodziny, co zostało udokumentowane na zdjęciach. Jeśli urzędująca głowa państwa nie zdeycuje się na pokojowe ustąpienie, 19 stycznia do Gambii mogą wkroczyć siły ECOWAS (Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej – red.) z Senegalu oraz Nigru.
Według najnowszych informacji, po decyzji prezydenta o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, do dymisji podał się wiceprezydent oraz większość ministrów. W rządzie pozostać miało tylko trzech szefów resortów.