Demonstracja przez siedzibą władz rozpoczęła się po tym, jak rząd premier Sorina Grindeanu wydał rozporządzenie, na mocy którego przestępstwa na szkodę skarbu państwa są ścigane z urzędu, gdy wywołały stratę większą niż 44 tysiące euro. Ponadto rząd sformowany przez polityków Partii Socjaldemokratycznej (PSD – red.) przesłał do parlamentu ustawę o amnestii dla 2,5 tysiąca osób przebywających w więzieniach z wyrokami krótszymi niż 5 lat pozbawienia wolności. W uzasadnieniu rząd wskazywał, że celem jest zmniejszenie przeludnienia w więzieniach. W ocenie demonstrantów - ochrona lub uwolnienie skorumpowanych polityków.
Natychmiastowa korzyść
Przyjęcie rozporządzenia, które spowodowało wybuch niezadowolenia społecznego, ucieszyło na pewno jedną osobę. Liviu Dragnea, bo o nim mowa, lider PSD nie zostanie ukarany za fikcyjne zatrudnianie pracowników. Na tym procederze państwo straciło 24 tysiące euro. Proces trwał 1 dzień.
Reakcja
Decyzje polityków doprowadziły do największych od czasów rewolucji z 1989 roku demonstracji ulicznych w Rumunii – w Bukareszcie protestowało przynajmniej 150 tysięcy osób, w Kluż Napoce - przynajmniej 20 tysięcy, Timisoarze – przynajmniej 15 tysięcy, Sybin – przynajmniej 10 tysięcy osób.
Zebrani skandowali wezwania do ustąpienia z urzędów oraz hasła” „Hańba!” i „Złodzieje!”. Część z demonstracji zakończyła się starciami z policją, która w odpowiedzi na rzucane w jej kierunku petardy, użyła gazu łzawiącego.
Zmiana prawa została skrytykowana także przez szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude'a Junckera, który podkreślił, że „walka z korupcją musi być toczona ciągle, a nie odwracana”. – Z wielkim zmartwieniem patrzymy na to co dzieje się w Rumunii – dodał.