Winston Churchill napisał artykuł popularnonaukowy, w którym zawarł rozważania na temat prawdopodobieństwa życia pozaziemskiego w 1939 roku. Projekt miał 11 stron i był prawdopodobnie przeznaczony dla gazety, jednak nigdy nie został opublikowany. W 1980 roku esej przekazano do muzeum w Stanach Zjednoczonych, gdzie odkryto go w ubiegłym roku. Dokument następnie przekazano do Narodowego Muzeum Churchilla w Fulton w stanie Missouri. Jego dyrektor z kolei zgodził się na to, aby izraelski astrofizyk i autor Mario Livio, opisał jego zawartość w najnowszym wydaniu magazynu „Nature”.
Zainteresowanie Churchilla nauką jest dobrze znane. Był pierwszym premierem brytyjskim, który zatrudnił doradcę ds. nauki (Frederica Lindemanna - red.). Organizował ponadto regularne spotkania z naukowcami takimi jak Sir Bernard Lovell, pionier radioastronomii. Ta udokumentowana współpraca ze środowiskiem naukowym była tylko po części związana z działaniami wojennymi. Churchill jest uznawany za odpowiedzialnego za finansowanie laboratoriów w Wielkiej Brytanii, teleskopów i rozwoju technologicznego, który pozwolił po wojnie odkryć tajniki genetyki molekularnej czy krystalografii rentgenowskiej.
Mimo to, opisujący esej Churchilla astrofizyk Mario Livio, nazywa odkrycie „wielką niespodzianką”. Jak pisze Livio, legendarny brytyjski premier w eseju zatytułowanym „Czy jesteśmy sami we Wszechświecie?” zawarł rozważania na temat prawdopodobieństwa istnienia życia na innych planetach.
W swojej pracy premier powołał się na tzw. „Zasadę Kopernikańską”, według której wszechświat jest zbyt obszerny, aby życie na Ziemi było czymś wyjątkowym. Churchill tłumaczy, że warunkiem koniecznym dla istnienia życia jest rozmnażanie, a niezwykle ważnym aspektem życia jest obecność wody w stanie ciekłym: „Wszystkie żywe organizmy, jakie znamy, jej wymagają” – podkreśla.Ponad 50 lat przed odkryciem egzoplanet, Churchill opisał termin, który teraz znany jest jako miejsce zamieszkiwania w pobliżu innych gwiazd - wąski obszar wokół gwiazdy, gdzie jest ani za gorąco, ani za zimno dla życia.
Zwrócił uwagę na zakres temperatury, a także konieczność istnienia grawitacji dla kształtowania atmosfery. Wychodząc z tych przesłanek, zdaniem Churchilla, w układzie Słonecznym, oprócz Ziemi, życie może się rozwinąć tylko na Marsie i Wenus. „Pewnego dnia, może nawet w niezbyt odległej przyszłości, możliwe mogą być podróże na Księżyc, a nawet na Wenus i na Marsa” – pisał.
Pisząc o życiu w innych systemach, polityk zaznaczył, że Słońce to „tylko jedna gwiazda w naszej galaktyce, która zawiera kilka tysięcy milionów innych” gwiazd. Doszedł również do wniosku, że większość planet pozasłonecznych musi mieć odpowiedni rozmiar dla dostępności wody i jakiś dostęp do atmosfery. „Biorąc pod uwagę setki tysięcy mgławic, z których każda zawiera miliardy słońc, są duże szanse na to, że tam jest wiele planet, których warunki zezwalają na istnienie życia” – czytamy w artykule.
Jak przypomina BBC, w 2010 roku Narodowe Archiwum Wielkiej Brytanii odtajniło dokumenty, z których wynikało, że Winston Churchill zabronił pilotom RAF opowiadać o rzekomych spotkaniach z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. Jeden z ekspertów, którzy analizowali przypadki widzenia UFO dla resortu obrony, Nick Pope, powiedział, że większość dokumentów z okresu wojny dotyczących tego tematu została zniszczona. – Ale jeden naukowiec, którego dziadek był ochroniarzem (Churchilla - red.), powiedział, że premier i Eisenhower spotkali się, żeby zataić niesamowite widzenie UFO, którego świadkami była załoga RAF wracająca z nalotu bombowego. Powodem było najwyraźniej przekonanie Churchilla, że ta informacja wywołałaby zbiorową panikę i zdruzgotała przekonania religijne ludności – powiedział Pope.