Głosowanie 7 marca w Izbie Lordów było rekordowym pod względem liczby parów, którzy wzięli w nim udział. Według zapisów zebranych w bibliotece Izby Lordów, nigdy w dotychczasowej historii w głosowaniu nie wzięło 634 lordów.
Za poprawką do ustawy o Brexicie zagłosowało 366 lordów. Przeciwnych było 268. Co ciekawe, przeciwko szefowej rządu (która rekomendowała odrzucenie pomysłu - red.) wystąpili lordowie uznawani za konserwatystów, a Theresa May kieruje gabinetem Partii Konserwatywnej.
Parowie wskazywali, że ich decyzja to „sygnał” dla premier oraz „przyznanie parlamentowi należnego mu miejsca”. Równocześnie, część z lordów oceniła, iż ich decyzja była podyktowana tym, by uwzględnić głos niemal połowy społeczeństwa, która zagłosowała podczas referendum ws. Brexitu za pozostaniem w strukturach. Za głosowanie przeciwko linii prezentowanej przez rząd, lord Michael Heseltine został usunięty ze stanowiska doradcy gabinetu (w przeszłości pełnił m.in. funkcję wicepremiera w rządzie Johna Majora i zasiadał w gabinecie Margaret Thatcher – red.)
Przed głosowaniem premier Theresa May ostrzegała lordów, że przyjęcie proponowanego zapisu podważy pozycję negocjacyjną Londynu w Brukseli. To kolejna porażka w ciągu ostatnich dni, której w Izbie Lordów doznała Theresa May. W minioonym tygodniu, wbrew jej intencji, parowie poparli poprawkę, która zagwarantowała prawa obywateli Unii Europejskiej żyjących w Zjednoczonym Królestwie.
Ustawa z poprawkami wróciła do Izby Gmin, gdzie rząd liczy na ich odrzucenie, chociaż nie jest to przesądzone.
Czytaj też:
Błyskawiczna publikacja specjalnego projektu ustawy. Dwa zdania kluczowe dla Brexitu