Od 2014 roku, kiedy to Uber rozpoczął działalność w Danii, podobnie jak w wielu innych krajach, spotyka się z niechęcią lokalnych firm taksówkarskich. Licencjonowani taksówkarze i politycy podnoszą zarzuty, że popularna na całym świecie firma oferuje klientom bardziej atrakcyjne warunki, ponieważ nie spełnia wymogów formalnych dotyczących usług przewozu osób. Prosta aplikacja łącząca kierowcę z chętnym do skorzystania z jego usług pasażerem pozwala na uniknięcie części kosztów związanych z pracą korporacji taksówkarskich, przez co jest bardziej atrakcyjna cenowo także dla części klientów.
W samej Danii Uber posiada 2000 kierowców, a z aplikacji umożliwiającej zamówienie kursu korzysta 300 tys. osób. Mimo tego we wtorek 28 marca firma poinformowała w oświadczeniu, że z dniem 18 kwietnia zawiesza świadczenie usług w tym kraju. „Byśmy mogli znów świadczyć usługi w Danii, muszą zmienić się regulacje prawne. Będziemy kontynuować współpracę z rządem w nadziei, że zdecyduje się on na zmodyfikowanie zaproponowanych regulacji i umożliwi Duńczykom korzystanie z nowoczesnych technologii, takich jak Uber” – poinformowała firma w oświadczeniu.
W nowych przepisach znalazł się zapis, że wszystkie taksówki – a jako takie traktowane są samochody Ubera – muszą być wyposażone m.in. w kamery wideo oraz taksometry. Korporacje taksówkarskie wielu państw Europy i świata od chwili powstania Ubera protestowały i domagały się ukrócenia „nieuczciwej konkurencji”. Firma musiała wycofać się m.in. z Węgier.
Czytaj też:
Jest nadzieja dla polskich taksówkarzy. Węgry pokonały Ubera