Z ustaleń śledczych wynika, że Tunezyjczyk strzelił do Łukasza Urbana około godziny 19:30, gdy ten znajdował się w głębi kabiny, za siedzeniami. Biegli stwierdzili, że Polak prawdopodobnie nie zginął od razu, ale raczej nie miał też sił, by w jakikolwiek sposób powstrzymać zamachowca. Tę hipotezę dodatkowo potwierdza fakt, że na ciele Urbana nie znaleziono obrażeń wskazujących, że mógł podjąć walkę z Anisem Amrim.
Prokuratorzy ustalili, że nagranie, na którym Tunezyjczyk przysiągł wierność liderowi tzw. Państwa Islamskiego Abu Baks al-Baghdadiemu, powstało w Berlinie 31 października bądź 1 listopada. W ciągu kolejnych dni przyszły zamachowiec kontaktował się z członkiem Daesh, z którym miał łączność także w momencie przeprowadzenia ataku. Dotychczas nie zidentyfikowano tej osoby.
Śledczy twierdzą, że internetowe przyzwyczajenia Anisa Amriego zmieniły się w połowie listopada. Wcześniej w historii jego przeglądarki dominowały strony porno, natomiast w grudniu Tunezyjczyk zwrócił się bardziej ku dżihadystom – często odwiedzał strony zawierające radykalne islamistyczne treści.
Czytaj też:
Zamachowiec z Berlina mógł zostać powstrzymany? Nowe informacje obnażają błędy władz
Eksperci potwierdzili wcześniejsze doniesienia, że Amri zażywał kokainę i inne środki odurzające. Nie wiadomo jednak, czy znajdował się pod ich wpływem 19 grudnia, kiedy to staranował ciężarówką tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie. W wyniku jego ataku śmierć poniosło 12 osób. On sam został zabity po kilku dniach we Włoszech, dokąd udało mu się uciec przez Holandię, Belgię i Francję.