Do najpoważniejszych starć doszło na Placu Republiki w trakcie marszu komunistycznej centrali związkowej CGT (przemarsz współorganizowały również inne związki zawodowe - red.). Grupa ponad 100 zamaskowanych osób podpaliła samochody oraz zaatakowała policjantów zabezpieczających zgromadzenie. W trakcie walk rannych zostało czterech funkcjonariuszy prewencji, w tym jeden poważne. Jego mundur zajął się ogniem od rzuconego koktajlu Mołotowa. Najpoważniejsze poparzenia dotknęły twarzy policjanta. Zniszczone zostały także radiowozy oraz witryny sklepowe. Według relacji mediów, napastnikami byli anarchiści z grupy „Blac Block”.
Uczestnicy demonstracji wykrzywiali hasła sprzeciwu wobec Marine Le Pen. Co ciekawe, nie jest znana dokładna liczebność manifestacji. Według organizatorów, było to 80 000 osób. Według policji – 30 000.
Francuskie media, które relacjonowały zdarzenia z ulic Paryża zgodnie podkreślały, że w porównaniu z rokiem 2002, gdy sytuacja polityczna była zbliżona do obecnej, przemarsze miały wyjątkowo spokojny charakter, a zarazem nie były liczne. Dzisiejsze marsze odbywały się na tydzień przed drugą turą wyborów prezydenckich, w której zmierzą się Marine Le Pen oraz Emmanuel Macron. Przed 15 laty pierwszomajowe demonstracje odbywały się na cztery dni przed drugą turą, w której Francuzi wybierali między liderem Frontu Narodowego i ojcem Marine – Jeanem-Marie Le Penem oraz Jacquesem Chirakiem. Wówczas to na ulice Paryża wyszło około pół miliona osób.