Jak wskazuje agencja Reutera, Mołdawia jest mocno podzielona: członkowie rządu tego kraju są nastawieni proeuropejsko, tymczasem wybrany pod koniec 2016 roku na prezydenta kraju Igor Dodon nie kryje swoich sympatii w stosunku do Rosji (Dodon pojawił się ostatnio, jako jedyny zagraniczny przywódca, na uroczystościach w Moskwie związanych z 72. rocznicą zwycięstwa Rosjan nad III Rzeszą).
Nota o wydaleniu pięciu rosyjskich dyplomatów trafiła do ambasady Rosji w poniedziałek po południu, a Farit Muchamietieszyn, ambasador Federacji Rosyjskiej w Kiszyniowie potwierdził tę informację. Na razie nie wiadomo, którym dyplomatom mołdawski rząd nakazał opuszczenie kraju, ani jak uargumentowano tę decyzję. Ambasadorowie mają 72 godziny na wyjazd z Mołdawii. Dotychczas nie pojawiły się komentarze z ministerstw spraw zagranicznych obydwu krajów.
Krytycznie o tej decyzji rządu wypowiedział się prezydent Dodon, który napisał na Facebooku, że „rząd podjął skandaliczny krok w stosunku do strategicznego partnera Mołdawii”, czyli Rosji. „To na pewno stało się z rozkazu z Zachodu, może nawet zza oceanu. Dokonali tego Ci, których niepokoi konstruktywny i efektywny dialog między prezydentem i Kremlem” – skwitował Dodon.