Angela Merkel po szczycie G7 krytycznie odniosła się do zapowiedzi Donalda Trumpa, który który m.in. zasugerował, że zamierza się wycofać z porozumienia klimatycznego z Paryża z 2015 roku (popierał je jego poprzednik Barack Obama). Ponieważ niemiecka kanclerz oceniła, że nie widzi też woli pełnej współpracy ze strony Wielkiej Brytanii, zaapelowała, by „Europejczycy wzięli swój los we własne ręce”.
– Czasy, gdy mogliśmy całkowicie polegać na naszych sojusznikach, odeszły. Doświadczyłam tego w ostatnich kilku dniach – stwierdziła Merkel i dodała, że teraz priorytetowe dla Berlina będą relacje z Francją, a konkretnie – z nowym prezydentem tego kraju Emmanuelem Macronem. Jednocześnie zastrzegła, że Europa powinna dalej zachowywać przyjaźń z Brytyjczykami i Amerykanami.
Trump odpowiada
Do tych słów kanclerz odniósł się dzień później prezydent Stanów Zjednoczonych. Donald Trump, jak zwykł to robić zarówno w czasie kampanii wyborczej, jak i podczas prezydentury, swoje zastrzeżenia wystosował na Twitterze.
„Mamy ogromny deficyt handlowy z Niemcami, oni wpłacają też o wiele mniej do NATO, jak i nie przeznaczają wystarczających pieniędzy na obronność. To bardzo źle dla Stanów Zjednoczonych. To się zmieni” – napisał Trump. Prezydent USA w tym tweecie przypomniał o jednym z zarzutów, który często pada w stronę Niemiec: państwa NATO zobowiązały się jakiś czas temu do tego, by przeznaczać minimum 2 proc. swojego PKB na obronność, czego Niemcy nie robią (w 2016 roku wydali 1,2 proc. PKB).
Czytaj też:
Merkel rozczarowana po G7: Europa nie może już polegać na sojusznikach