– Włochy cierpią z powodu braku współpracy w Europie. Dusimy się, nie wytrzymamy długo, jeśli zostaniemy z tym sami. Nie poradzimy sobie stosując doraźne środki. To wyjątkowe zjawisko olbrzymich rozmiarów, bardzo trudno będzie je opanować – mówi zaniepokojony Giuseppe Carluccio, mieszkaniec Rzymu.
W pobliżu rzymskiej stacji kolejowej Tiburtina powstał zaimprowizowany obóz dla uchodźców, którzy nie starają się o azyl we Włoszech, lecz czekają, aż zgodę na ich przyjazd wyrażą kraje północnej Europy. Te jednak wstrzymują się z decyzjami, co sprawia, że migranci, którzy przedostali się przez Morze Śródziemne, zostają we Włoszech. Ich liczba drastycznie wzrasta - tylko w tym roku przybyło ich około 30 tysięcy.
Burmistrz Rzymu Virginia Raggi zwróciła się do włoskiego ministerstwa spraw wewnętrznych z prośbą o nieprzysyłanie kolejnych migrantów do stolicy.