19 grudnia 2016 roku Tunezyjczyk Anis Amri porwał w Berlinie polską ciężarówkę i zabił jej kierowcę 37-letniego Łukasza Urbana. Kilka godzin później mężczyzna wjechał w tłum na jarmarku świąteczny w dzielnicy Charlottenburg w Berlinie. W wyniku zdarzenia zginęło 12 osób, a ponad 60 zostało rannych. Tymczasem według doniesień „Berliner Morgenpost” blisko miesiąc przed zamachem niemiecka policja zakwalifikowała Anisa Amriego do grona aktywnych handlarzy narkotyków, którzy działali na szeroką skalę. Wynik śledztwa policji kryminalnej był wystarczającym powodem do tego, aby Anis Amri został zatrzymany. Tak się jednak nie stało.
Jak podaje „Deutsche Welle”, nowa komisja śledcza w Izbie Deputowanych ma zająć się sformułowaniem wniosków o dopuszczenie dowodów, tak aby 12 członków tego gremium mogło wezwać świadków. Przewodniczący komisji Burkard Dregger zapowiedział, że sprawa zostanie dokładnie wyjaśniona. Komisja ma sprawdzić m.in., czy Tunezyjczyk mógł rzeczywiście zostać aresztowany wcześniej za inne przewinienia. „Deutsche Welle” przypomina, że inna komisja śledcza działa już w Nadrenii Północnej-Westfalii, bo zamachowiec Amri sporo poruszał się po tym kraju związkowym.