Po tym jak w środę 9 sierpnia rządowa agencja informacyjna Korei Północnej poinformowała o planach zbombardowania wyspy Guam na Pacyfiku, w czwartek udostępniła więcej szczegółów na temat możliwego ataku. Pjongjang twierdzi, że wystrzeli w kierunku Guam 4 rakiety średniego zasięgu, które przelecą nad terytorium Japonii. Według najnowszych zapewnień, pociski wpadną jednak do morza w odległości 30-40 km od wyspy. To ważny szczegół, pomijany we wcześniejszych komunikatach, które sugerowały bezpośredni atak na wyspę. Jest to niespodziewane złagodzenie wojowniczego tonu Korei Północnej. Dla równowagi, Korea Północna w obraźliwych słowach odniosła się do przywódcy USA, który publicznie formułował groźby pod adresem Pjongjangu. „Dialog z tym człowiekiem nie jest możliwy. Jemu brakuje rozsądku, on rozumie tylko argument siły” – przekazała rządowa agencja KCNA.
Oczy świata na wyspę Guam
W środę 9 sierpnia, zaledwie kilka godzin po wyjątkowo ostrych słowach prezydenta USA o „ogniu i furii”, reżim w Pjongjangu zapowiedział ostrzelanie amerykańskiej wyspy Guam. Korea Północna zagroziła atakiem rakietowym na zamieszkaną przez 160 tys. ludzi wyspę na Pacyfiku, która stanowi terytorium zależne Stanów Zjednoczonych. Na Wyspie Guam zlokalizowane są także bazy lotnictwa i marynarki wojennej USA. Groźby przedstawiła północnokoreańska agencja prasowa. W komunikacie podkreślono, że atak zależy od wyłącznej woli przywódcy kraju Kim Dzong Una.
Co niepokoi w deklaracjach Pjongjangu najbardziej, to fakt, że zaledwie kilka godzin przed komunikatem prezydent USA Donald Trump wyraźnie przestrzegał: „Radzę Korei Północnej, by nie groziła więcej Stanom Zjednoczonym, bo inaczej spotka się z ogniem i furią jakich świat nigdy nie widział”. Tym samym Koreańczycy z Północy wysłali światu jasny sygnał, że za nic mają słowa prezydenta USA i nie liczą się z konsekwencjami.